Dopiero od niedawna dzieci w piątej klasie podstawówki uczą się rysować drzewo genealogiczne, siłą rzeczy z pomocą rodziców i dziadków. Ale jeśli dziadkowie nie znają swoich dziadków, a często nie pamiętają nawet, jak mieli na imię – drzewo jest niezbyt rozgałęzione. Zdarzają się jednak wyjątki od reguły. Jest w tym coś z symbolu, że tegoroczną nagrodę Nike za swoją sagę rodzinną dostała Joanna Olczak-Roniker. Pracowicie zrekonstruowana historia Horwitzów i Mortkowiczów ma wybitne walory literackie, ale stanowi też dowód na to, że przy powszechnym niedostatku poczucia kulturowej ciągłości, przy zaburzeniach międzypokoleniowego dialogu warto chronić przed zapomnieniem osoby i fakty, które rzutują na tożsamość, zarówno jednostkową jak i zbiorową. Autorka „W ogrodzie pamięci” po odebraniu nagrody powiedziała: Ta książka powstała na zamówienie mojej rodziny.
W 1999 r. CBOS przeprowadził sondaż „Dzieje rodziny w naszej pamięci”. Badania wykazały, że rozmawiamy o historii swojej rodziny od czasu do czasu (44 proc.), raczej rzadko (19 proc.) bądź wcale. Podobne pytanie zadano 32 lata temu. Wtedy zaledwie 6 proc. respondentów twierdziło, że w ich rodzinach nie mówiło się o dawniejszych losach, zdecydowana większość (73 proc.) deklarowała zaś, że rozmawiano o tym często. Jednak, zdaniem socjologów, w ostatnich latach – choć nie ma na to jeszcze statystycznych dowodów w postaci badań – znów rośnie liczba osób, które znają historię rodziny sięgającą młodości dziadków lub losów jeszcze dalszych przodków. Przy czym odbudowywana pamięć o losach rodzinnych sięga tym dalej w przeszłość, im wyższy jest poziom wykształcenia respondenta. Ta ciekawość przeszłości przeradza się niekiedy w swoiste kolekcjonerskie hobby.
Co się wie
Technologie konserwowania pamięci rodzinnej są bardzo różnorodne.