Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Klasyki Polityki

Częściowo przepraszamy

Kościół częściowo przeprasza za „sprawę Galileusza”

Galileusz przed sądem inkwizycji (1633 r.). Obraz Roberta Fleury. Galileusz przed sądem inkwizycji (1633 r.). Obraz Roberta Fleury. Free / Corbis
Był 22 czerwca 1633 r. Galileusz musiał wysłuchać na klęczkach wyroku wydanego w jego sprawie i uroczyście odwołać swoje poglądy. Triumf inkwizytorów na dłuższą metę okazał się klęską Kościoła, który dopiero w 1992 r. – dzięki zachęcie Jana Pawła II – spróbował ostatecznie zamknąć ten bolesny rozdział swojej historii. Czy zamknął?

Galileusz klęczał w białej koszuli pokutnej w sali rzymskiej inkwizycji. Miał blisko 70 lat, sławę uczonego zaprzyjaźnionego z największymi umysłami epoki, nie wyłączając wybitnych ludzi Kościoła. Ale miał też w Kościele wrogów, którzy uznali go za stronnika doktryny godzącej w biblijny obraz świata z Ziemią w środku.

„Uważam, iż Galileusz nie tylko naucza i broni poglądu Pitagorasa i Kopernika o ruchu i obrotach Ziemi, ale także jest mocno podejrzany o to, iż opowiada się za nim zdecydowanie, a zatem uznaje go” – napisał w opinii o dziele Galileusza („Dialogu o dwóch najważniejszych układach świata: Ptolemeuszowym i Kopernikowym”) Melchior Inchofer, konsultant inkwizycji. To nie były żarty. Inkwizycja rzymska nie posyłała wprawdzie na tortury i śmierć tak ochoczo jak niegdyś hiszpańska, ale ledwie 33 lata wcześniej z jej wyroku spłonął na stosie Giordano Bruno. Dzieło Kopernika „O obrotach sfer niebieskich” trafiło na kościelny indeks ksiąg zakazanych w 1616 r. „aż zostanie poprawione”. Dopiero Benedykt XIV, świetnie wykształcony papież doby Oświecenia, stępił antykopernikańskie ostrze kościelnej cenzury w 1757 r.; dzieła Kopernika i Galileusza zdjęto z indeksu w 1846 r.

Zaprzyjaźniony z Galileuszem kardynał Bellarmin postanowił ostrzec uczonego i radził mu, by poglądy Kopernika traktował co najwyżej jako hipotezę – póki nie znajdą się nieodparte dowody na ich prawdziwość. Ostrzeżenia kardynała-jezuity Galileusz nie mógł zlekceważyć. Bellarmin przewodniczył procesowi Bruna. Bruno spłonął za swe poglądy teologiczne. – W przypadku Galileusza – zaznacza ks. prof. Michał Heller, filozof, kosmolog i fizyk – nie chodziło o sprawę jednostkową. Rzecz dotyczyła końca obrazu świata opartego na fizyce Arystotelesa.

Polityka 43.2002 (2373) z dnia 26.10.2002; Nauka; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Częściowo przepraszamy"
Reklama