Wydawać by się mogło, że odmierzanie czasu z dokładnością sekundy zupełnie nam wystarcza. Tymczasem naukowcy starają się to robić z niewyobrażalną precyzją: ostatnio zbudowali prototyp zegara, który po kilku miliardach lat działania spóźniłby się lub pospieszył zaledwie o jedną sekundę.
Jeszcze w XIII wieku zegary mechaniczne późniły się lub spieszyły co najmniej o 15 minut na dobę. Czterysta lat później ich błąd wynosił zaledwie 10 sekund na dobę. Nie minęło kolejne sto lat, a Brytyjczyk John Harrison zbudował mechanizm o dokładności 0,06 sekundy. Natomiast skonstruowane w XX stuleciu i używane powszechnie do dzisiaj zegarki kwarcowe popełniają błąd wynoszący zaledwie jedną tysięczną sekundy na dobę, a laboratoryjne czasomierze mylą się o stutysięczną część sekundy.
Jednak w latach czterdziestych XX wieku powstały jeszcze bardziej precyzyjne urządzenia – zegary atomowe. Z grubsza rzecz biorąc zasada ich działania polega na tym, że przez wyznaczony punkt w równych odstępach czasu przechodzi grzbiet fali elektromagnetycznej emitowanej przez atomy cezu-130. Stabilność najlepszych zegarów atomowych jest ogromna – po 10 mln lat pracy mogą się one spieszyć lub późnić najwyżej o sekundę. Czas można więc za ich pomocą odmierzać z niewyobrażalną wręcz dokładnością.
Ale czy ten swoisty wyścig precyzji z czasem jest nam rzeczywiście do czegokolwiek potrzebny? Czy zwykłym ludziom, ale również i naukowcom nie wystarczą zegarki kwarcowe zamiast, kosztujących setki tysięcy dolarów, atomowych? Okazuje się, że nie.