Klasyki Polityki

Kamień i dusza

Wrócił z kryminału, wieś nie do poznania

Eugeniusz. Gdy wrócił z więzienia, wszystkim oddał, co komu był winien Eugeniusz. Gdy wrócił z więzienia, wszystkim oddał, co komu był winien Grzegorz Press / Polityka
Po 25 latach więzienia do Jaświł wrócił Eugeniusz, lat 64, który zabił kamieniem innego mieszkańca wsi, Józefa. Było, minęło, powiedziała wieś i zrobiła kwestę na Eugeniusza. Jego te ćwierć wieku specjalnie nie odmieniło, wieś – nie ta sama.

Kawał historii przewalił się przez Jaświły. Pierwsza wzmianka o wsi Jaschvyly pochodzi z 12 listopada 1493 r., a następna z 1561 r., w której to mowa, że sioło Joświły ma w sobie włók 60 gruntu słabego, z których pan Wlewski dzierży włók sześć, a wójtowskich włók dwie.

Wojny, zajazdy, morowe powietrza, klęski, cuda i zbrodnie. Wszystko to działo się na ziemi prastarych Jadźwingów – wzdłuż drogi, przy której rozłożyła się wieś; tej samej być może, co przed wiekami, tyle że teraz asfaltowej. Niemcy odchodząc spalili wieś dom po domu, została tylko przedwojenna szkoła. Potem na jej miejscu mieszkańcy zbudowali nową, murowaną. I dom kultury. Takie wtedy były priorytety – kultura i edukacja. To one zmieniały wieś. Czas oczyszczalni, kolektorów, światłowodów, Internetu nikomu się wtedy nie śnił.

Ta już nie najnowsza, przedinternetowa historia przypomniała się niedawno w Jaświłach, gdy po 25 latach ciężkiego kryminału wrócił do wsi Eugeniusz. W dniu 22 lipca, w święto naonczas państwowe, zabił kamieniem innego mieszkańca wsi.

Kiedyś Józefa, którego zabił Eugeniusz, komuniści chcieli wysłać na Syberię, a że go nie zastali w domu, zabrali żonę i dzieci. Żona wróciła z jednym dzieckiem, drugie nie przeżyło wywózki. Tak tę historię przypomina Henryka Bierć, poetka z Jaświł. Jest wdową. Jaświły są wsią wdów i starych kawalerów. Przekroczyli już przeważnie czterdziestkę i nie zapowiada się, że jeszcze kogoś znajdą.

Nawet gospody już nie ma

Henryka Bierć i jej mąż, główny księgowy gminnej spółdzielni, pobrali się z wielkiej miłości i przeżyli razem 58 lat. Uczciwie pracowali. Wychowali troje dzieci. Mężczyźni umierają zwykle pierwsi, więc przyszło się rozstać. „Gdybyśmy chcieli mocno ująć się za ręce, to może by razem z tej ziemi odlecieli” – pisze Henryka Bierć wiersze-listy do męża w tomiku wydanym staraniem syna, profesora prawa cywilnego w PAN w Warszawie.

Polityka 14.2006 (2549) z dnia 08.04.2006; Społeczeństwo; s. 88
Oryginalny tytuł tekstu: "Kamień i dusza"
Reklama