Laleczka i chłopiec
Lubiła onieśmielać. Wspomnienie Osieckiej o Kalinie Jędrusik
Tę opowieść Agnieszka Osiecka improwizowała latem 1993 r. w małej kawiarence przy ul. Francuskiej, na warszawskiej Saskiej Kępie. Najpierw nie bardzo miała ochotę na udzielenie wywiadu, ale na hasło Kalina – zgodziła się. Właśnie upływały dwa lata od śmierci Kaliny Jędrusik – zmarła 7 sierpnia 1991 r. Pech chciał, że zaraz potem taśma, na której została nagrana wypowiedź Agnieszki, gdzieś się zapodziała. Odnalazła się niedawno i – jak to z przedmiotami bywa – przypadkiem. Odnalazła się jednak zbyt późno. Agnieszka Osiecka umarła 7 marca 1997 r. Mamy nadzieję, że stamtąd, gdzie teraz przebywa, autoryzuje to wspomnienie bez skrótów.
Trudno powiedzieć, że byłam zaprzyjaźniona z Kaliną, ale uwielbiałam ją. Poznałam ją właściwie przez Dygata, bo oni się pojawili na Wybrzeżu, kiedy ja tam miałam praktykę dziennikarską. Były to jeszcze lata 50., październikowe czy tuż przedodwilżowe. Praktykowałam w „Głosie Wybrzeża” w dziale miejskim. Najpierw pisałam o sianokosach, potem o Bim-Bomie i poznałam to środowisko cyganerii sopocko-gdańskiej i Kalinę młodziusieńką. Pracowała w tym samym teatrze co Cybulski i Kobiela. To był chyba Teatr Kameralny. Przyjechał też wtedy Dygat, zakochał się w Kalinie. Mnóstwo tamtejszej malarii biegało za nim, bo on pięknie pachniał. Był to zapach wytwornej wody kolońskiej.
To były takie czasy, że każdy z mojego pokolenia chciał zobaczyć, jak wygląda przedwojenne panisko. Dygat miał marynarkę w kratkę, nie wymawiał „r”, miał wdzięk rozkapryszonego dziecka i człowiek czuł się dowartościowany, że się zetknął z kimś takim. I to było też przyczyną, dla której Kalina się nim zainteresowała, bo on był od niej dużo, dużo starszy.