Strajki, zgromadzenia, z których szczególnie pamiętany jest dotąd wiec przed Pałacem Kultury, odprawienie delegacji radzieckiej, dojście do władzy Gomułki – wszystkie te wydarzenia nie byłyby możliwe, gdyby nie przemiany świadomości: obywatele Ludowej uwierzyli, że strach i potakiwanie nie są receptą na życie. Zaczęło się od coraz śmielszych dowcipów opowiadanych na ucho. Groziły za to kary, lecz opowiadaczy wciąż przybywało. Dowcipy, lepsze lub gorsze, pokazywały codzienność. Pytano: – Dlaczego „Prawda” kosztuje w kiosku 90 groszy, a „Trybuna Ludu” 50 groszy? – Bo trzeba dodać honorarium za tłumaczenie z rosyjskiego.
– Jakie powstanie było najgorsze? – Powstanie Polski Ludowej.
– Jak nazywa się mięso po angielsku? – Meat. – A po polsku? – Też mit.
Liczba mnoga od „obywatela?” – Kolejka.
– Co słychać? – Nie wiem, bo strasznie zagłuszali Wolną…
Szeptuni dbali o aktualności. Po śmierci Bieruta w Moskwie bawili się rymowanką: Pojechał w futerku, a wrócił w kuferku… O strajku w czerwcu 1956 r. w Poznaniu powiadano: To jedyny na świecie strajk właścicieli fabryk przeciwko sobie. Doceniono też wiecznego premiera Cyrankiewicza: – Ten to może jeździć do Moskwy bez obawy, że włos mu z głowy spadnie… Kiedy na plenach mowa była o rolnictwie, kawalarze szeptali, że PGR to – chłopowiązałka.
Gdy już euforia październikowa minęła, krążyła definicja, że teraz władza to „Stara spółka plus Gomułka”.
Satyrycy w grupach
Oczekiwanie na poluzowanie więzów krępujących satyryczną i humorystyczną twórczość, złagodnienie cenzury wszędzie wietrzącej aluzje pojawiło się wcześniej.