Klasyki Polityki

Zomoza

Na prewencji ciąży odium zomowskiej niesławy

Policjanci w ciągłym stresie pracują za 600 zł miesięcznie Policjanci w ciągłym stresie pracują za 600 zł miesięcznie Jacek Piotrowski / Agencja Gazeta
Dwadzieścia dwa policyjne oddziały prewencji. Nawet w samej policji nazywają ich: mięso armatnie, pałkersi, zomoza. Umieszczono ich w najgorszej grupie płac i na dnie w hierarchii zawodowej. Drgnęło niedawno.

Zmechanizowane Odwody Milicji Obywatelskiej cieszyły się w PRL jak najgorszą opinią i kojarzyły z najgłębszym totalitaryzmem.

Więc w 1990 r. na ich miejsce w nowej Polsce powstały Oddziały Prewencji.

Zmieniła się ich rola: ochraniają masowe zgromadzenia, obsługują wizyty VIP-ów. Powinni pilnować prawa, nie mogą być stroną w konflikcie. Mają neutralizować, a nie atakować. Od zwykłych jednostek różnią się tym, że potrafią działać w zwartych szykach.

Na prewencji ciąży odium zomowskiej niesławy, wciąż choruje ona na zomozę: do niedawna nawet mundur polowy policjanta był podobny do zomowskiego, ludziom trudno przyzwyczaić się, że prewencja to przyjaciel, nie ma poszanowania ze strony kolegów z innych służb.

Ale policyjna góra uznała w końcu, że działanie w tłumie demonstrantów to sztuka, a sprawny dowódca pododdziału to prawdziwy artysta.

Dowódca, kiedy musi już siłą przywrócić publiczny porządek, bierze odpowiedzialność za swoich ludzi, za ludzi zza barykady, za skutki ich działania, za sprzęt, którego używa. Jeśli któryś z jego ludzi popełni błąd, będzie on odebrany jako błąd całej policji.

Oddziały prewencji zlokalizowane są w dużych miastach, ich liczbę szacuje się na 6 tys. funkcjonariuszy.

Przypadek radosny: Warszawa, 24 września 1999 r.

W tłumie wybuchło 10 petard, ale na rolniczo–robotnicze głowy nie spadła jedna kropla wody wystrzelonej z armatki.

Szefowie stołecznej prewencji szykowali się jak na wojnę, ale nie świsnęła żadna gumowa kula typu rój, bąk ani chrabąszcz.

Górnicy nawiązywali sympatyczny dialog z policją („Chodźcie z nami”), rolnicy wykazywali zrozumienie dla niedawnych przeciwników zza barykady („Współczujemy wam, policjanci, bo żaden radiowóz zniszczony w Bartoszycach nie był ubezpieczony”).

Polityka 41.1999 (2214) z dnia 09.10.1999; Kraj; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Zomoza"
Reklama