Dla milionów żydów i chrześcijan słowa Starego Testamentu są posłaniem Prawdy. Prawdy natchnionej, świadectwem wszechmocy Stwórcy, wobec której nasze racjonalne, naukowe prawdy – będące przedmiotem weryfikacji, wątpliwości i fizycznych ograniczeń wynikających z praw natury – są zaledwie tymczasową praktyczną wiedzą, pozbawioną wyższej duchowej sankcji. A jednak pokusa, by sprawdzić czy nawet wymusić – w sensownych granicach – zgodność tej Wielkiej Opowieści z naukową wizją świata, była zbyt wielka, by się jej oprzeć. Toteż racjonalne, mniej lub bardziej, studia biblijne mają w naszej kulturze swe doczesne miejsce i długą tradycję.
Ponieważ naukowa wiedza nieprzerwanie się wzbogaca i ewoluuje, także owe współczesne opowieści biblijne są wciąż uaktualniane i modyfikowane w myśl paradoksalnej na pozór zasady, że czym bardziej historyczne zdarzenia stają się od nas odległe, tym bardziej wydaje nam się, iż wiemy o nich coraz więcej. Nowa wersja Księgi Wyjścia – jaką zaoferował nam Colin Humphreys, znany brytyjski badacz, profesor Cambridge University – jest modyfikacją na tyle rewolucyjną, że warto poświęcić jej więcej uwagi.
Humphreys nie jest teologiem; nie jest nawet historykiem czy archeologiem. Jego specjalność to fizyka materiałów, w której to dziedzinie osiągnął sukcesy na skalę międzynarodową. Nie są to zainteresowania wiodące badacza nieuchronnie ku górze Synaj i rosnącym w jej okolicach gorejącym krzewom. Ziarno zasiane za młodu czeka wszakże cierpliwie, aż zakiełkuje – młody Colin, którego rodzice (ojciec godził kreacjonizm z karierą inżynierską) wychowali na dobrego chrześcijanina, miał w szkole zwyczaj zadawania nauczycielom biologii kłopotliwych pytań natury światopoglądowej. Później jednak uznał, że teoria ewolucji jest bliższa prawdy niż doktryna specjalnego stworzenia i na krótko porzucił nawet wiarę rodziców.