Klasyki Polityki

Dzień jak co dzień

Dzień jak co dzień. Fotografie, które uchwyciły życie na początku tego wieku

Iwona Borzym. Marzy, żeby mieć więcej czasu na własne życie. Iwona Borzym. Marzy, żeby mieć więcej czasu na własne życie. Tomasz Zerek / Polityka
Jeśli za sto lat ktoś będzie chciał się dowiedzieć, jak wyglądało życie codzienne w Polsce na początku XXI w., powinien sięgnąć do tych zdjęć Tomasza Zerka. Każdy portretowany miał zapisać na zdjęciu, co zdarzyło się danego dnia. Powstała niezwykła kronika zwykłych historii.
Iwona Urbanowicz. Uporała się z problemami, chodzi na si¬łownię, basen, brazylijskie sztuki walki.Tomasz Zerek/Polityka Iwona Urbanowicz. Uporała się z problemami, chodzi na si¬łownię, basen, brazylijskie sztuki walki.

Twarze nie wdzięczą się do obiektywu. Przeważnie zaznacza się na nich pewien rodzaj zadumy. Może zadanie, jakie postawił portretowanym fotografik, wywołało refleksję... Nad życiem? Nad umykającą chwilą? Nad powszednim, niemal niezmiennym rytmem? Dla Jacka Labudy, taksówkarza, złamanie tego rytmu było dostatecznie ważne, by uwzględnić je w opisie dnia: „Wstałem około 7.30. Przyznam się szczerze, że chciałem wcześniej”.

Zazwyczaj wstaje o 5.30, by o 6.00 zameldować się w korporacji. Do 8.00 można jeszcze trafić jakiś kurs. Potem jest kiepsko. I generalnie jest kiepsko. – Już się nie sprawdzają ani popularne imieniny, ani święta – opowiada. – Na 365 dni w roku pozostał tylko jeden, kiedy zarobek jest gwarantowany – sylwester.

Spędza w taksówce po 14–16 godzin. Niekiedy, może jakieś 10 razy w roku, żona go budzi, a on ma dosyć. Myśli sobie: czy ja kogoś zabiłem, że muszę tyle pracować? I przewraca się na drugi bok. Potem towarzyszy mu poczucie winy, że parę groszy uciekło. To właśnie był dzień słabości. Ale i tak nieźle zarobił. W piątki się to zdarza, bo jego korporacja obsługuje kilka firm, które chcą dobrze zamknąć tydzień, pozałatwiać jak najwięcej. Poza tym kobiety robią zakupy na weekend. W przypływie dobroci dla siebie zamówią taksówkę. Dlatego Jacek Labuda w ten dzień czeka zwykle w pobliżu targowisk.

Gdy ruch jest mały, rozwiązuje krzyżówki, czyta książki albo rozmyśla. Chociażby o tym, że mógł inaczej pokierować życiem. Kiedyś pływał na kontraktach. Ale za bardzo odczuwał rozłąkę z rodziną. Jego chaotyczne, gorączkowe od tęsknoty listy do dziś leżą w szafie. I skończyło się na dwóch rejsach. A teraz nachodzą go wątpliwości: może, gdyby się wtedy przełamał, wytrzymał, byłby trzecim oficerem i rodzina miałaby lepiej?

Polityka 18.2004 (2450) z dnia 01.05.2004; Na własne oczy; s. 116
Oryginalny tytuł tekstu: "Dzień jak co dzień"
Reklama