Andrzej ze Śląska to nowoczesny święty Mikołaj. Ma swoją stronę w Internecie i telefon komórkowy. Razem z dziewczyną – Śnieżynką – od czterech lat objeżdżają domy w Katowicach, Gliwicach i Zabrzu rozwożąc dzieciakom prezenty. Wizyta kosztuje 50 zł i trzeba ją rezerwować na kilka tygodni wcześniej. Andrzej, który na co dzień pracuje w firmie telekomunikacyjnej oraz studiuje finanse i bankowość Unii Europejskiej, pracę Mikołaja traktuje jak zabawę. – Po odliczeniu kosztów dojazdów zostaje drobne kieszonkowe – mówi – ale dzieciaki są wniebowzięte, rodzice zadowoleni, dorobiliśmy się stałych klientów, mamy z tego dużo satysfakcji. W tygodniu, w którym wypada 6 grudnia, razem ze Śnieżynką odwiedzają 8–10 rodzin. Potem są jeszcze imprezy w przedszkolach i firmach, czasem zamówienie na wizytę w Wigilię. Po świętach czerwony strój, wór na prezenty, broda i cekiny Śnieżynki lądują w szafie. – Niestety zapotrzebowanie na Mikołaja jest tylko przez kilka dni w ciągu roku – śmieje się Andrzej.
Podobny dylemat, tylko na znacznie większą skalę, ma Alicja Ziątek, prezes zarządu największej w Polsce fabryki ozdób świątecznych Aboz w Koszalinie. Aboz sprzedaje ponad 200 rodzajów szklanych bombek choinkowych. Duża część towaru trafia na eksport do USA i Europy Zachodniej. – Sezon na bombki trwa tylko kilka tygodni. W tym czasie musimy sprzedać całą produkcję – mówi Alicja Ziątek – dlatego działalność naszej firmy opiera się na bardzo szczegółowym planowaniu. W fabryce w Koszalinie wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. – Zaczynamy pod koniec kwietnia od realizacji stałych, długoterminowych kontraktów, wraz ze wzrostem zamówień uruchamiamy kolejne linie.