To chyba ostatnie tabu we współczesnej medycynie: utrata kontroli nad opróżnianiem pęcherza. Popuszczanie moczu budzi wstyd i zażenowanie; jak twierdzi znany językoznawca prof. Jerzy Bralczyk, już nawet nazwa przypadłości ośmiesza pacjentów, czyniąc z nich małe dzieci nieumiejące kontrolować czynności fizjologicznych. Jego zdaniem pęcherz jest jednak taką samą częścią ciała jak wątroba lub śledziona, a trzymanie lub nietrzymanie moczu wydaje się określeniem fachowym i właściwym.
– Skrępowanie towarzyszy moim chorym na co dzień – przyznaje dr Piotr Radziszewski z Kliniki Urologii Akademii Medycznej w Warszawie. – Są starsze panie, które przez pół dnia nie piją żadnych płynów, jeśli muszą coś załatwić poza domem.
Przełamać barierę
Problem dotyczy nie tylko emerytek. Są nauczycielki, dyrektorki poważnych firm, aktorki – wszystkie określane mianem kobiet sukcesu – które nierzadko muszą zabierać do pracy drugi komplet bielizny. – Jest mi wstyd, gdy podczas konferencji zdarza mi się kilka razy wychodzić do toalety, więc wolę się przygotować na różne warianty, by zapobiec ewentualnym nieszczęściom – zwierza się businesswoman, której nikt nie posądziłby o problemy ze zdrowiem. To właśnie z myślą o kobietach ze świecznika popularny magazyn „Time” już kilka lat temu, jako pierwsze tego typu czasopismo na świecie, opublikował raport na temat nietrzymania moczu, by przełamać barierę wstydu i milczenia. Bez zafałszowań i skrępowania. Wbrew obiegowym poglądom, że temat jest nieatrakcyjny i czytelnicy nie będą nim zainteresowani.