„Bereszit bara Elokim” – tak w świętym języku oryginału, laszon hakodesz, w uproszczeniu zwanym hebrajskim, zaczyna się Tora Mojżeszowa. Katecheci tłumaczyli nam to tak: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”. A rabin Sasza Pecarić tłumaczy: „Na początku stwarzania przez Boga nieba i ziemi”, żeby uniknąć wrażenia, że opis stwarzania świata jest chronologiczny – najpierw niebo i ziemia, potem ciemność, woda, światło itd. Wyjaśnia to w przypisie i uroda tej księgi polega właśnie na niezliczonych komentarzach.
Dzięki nim wchodzimy w świat polskiemu czytelnikowi, wychowanemu na katolickich przekładach i komentarzach biblijnych, po prostu kompletnie nieznany. Fascynujące jest nie tylko to wtajemniczenie w żydowską teologię, ale i jego dialektyczna metoda. „Wielkością judaizmu jest medytacja nad Torą” – napisał w „Tygodniku Powszechnym” Czesław Miłosz po ukazaniu się „Bereszit”.
Potrzebny jest kontekst
Przez wieki uczeni w Piśmie gotowi byli się spierać o najmniejszy szczegół, by ustalić prawdziwy sens Tory. Przecież chodzi o – bagatela! – tekst od Boga, „instrukcję” daną Ludowi Wybranemu do wykonania pod groźbą zerwania przymierza.
„Byt ma jakiś sens – pisze w „Czterech lekturach talmudycznych” żydowski filozof Emmanuel Levinas – sens bytu, sens stworzenia polega na wypełnianiu Tory”. „Wypełnianie Tory” polega na uznaniu, że nasz świat podlega porządkowi moralnemu i że człowiek nie może wyjść poza dobro i zło.