Gorbaczowowi wyłączono w willi wszelkie środki łączności, w tym rządowe linie telefoniczne. Tego samego dnia pod wieczór pojawiła się u niego delegacja jego najbliższych współpracowników, aby poinformować go, że w Moskwie za chwilę zostanie wprowadzony stan wyjątkowy.
Delegację przywiózł szef prezydenckiej kancelarii Walerij Bołdin. Pojawienie się gości wywołało popłoch domowników. Na teren rezydencji mogły dostać się tylko osoby zaproszone przez prezydenta. Ci tymczasem przyjechali jak do siebie. Po latach Irina Gorbaczow przyznała, że wraz z tą wizytą spodziewała się najgorszego – aresztowania, wywiezienia. Tym bardziej że w skład delegacji wchodziło dwóch wysokich oficerów KGB (obaj byli szefami wydziałów).
Wychodząc po rozmowie z prezydentem zatrzymali się przed stojącą pod drzwiami gabinetu męża Raisą Gorbaczow. Bołdin wyciągnął do niej rękę i powiedział: „Jesteśmy waszymi przyjaciółmi”. Ale żona prezydenta odwróciła się na pięcie i weszła do gabinetu Gorbaczowa. Męża jednak tam nie było. Zaniepokojona wyjrzała przez okno. Prezydent ZSRR stał na balkonie i na zmiętym świstku papieru próbował spisywać nazwiska puczystów, którzy weszli w skład GKCzP – Głównego Komitetu Stanu Wyjątkowego.
Czołgi na ulicach Moskwy
Następnego dnia Związek Radziecki obudził telewizyjny komunikat o wprowadzeniu stanu wyjątkowego i objęciu władzy przez GKCzP i wiceprezydenta Janajewa – „z powodu choroby prezydenta Gorbaczowa”. Na ulicę Moskwy wyjechały czołgi.
Ostatni, siódmy sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego został wybrany w 1985 r. Starzejący się liderzy partii wybrali najmłodszego. Gorbaczow próbował zdemokratyzować zmurszałe struktury władzy. Próbował demokratyzować wszystko i wszystkich – poza aparatem partyjnym.