Jest w USA elitarne środowisko, często bardzo zamożnych i wykształconych ludzi. Wśród nich znajdą się zapewne tacy, którzy mogliby mieć kłopot ze wskazaniem Polski na mapie świata. Każdy z nich jednak zapytany o Poland, odpowie: „Z tego kraju pochodził Bask”. Są to hodowcy i wielbiciele końskiej arystokracji, czyli arabów, a Bask, syn Witraża i wnuk Ofira, był najwybitniejszym przedstawicielem tej rasy.
– Po raz pierwszy spotkałem Baska na służewieckim torze wyścigowym w Warszawie – wspomina Zenon Lipowicz, dzisiaj hodowca i trener koni wyścigowych w Arizonie. – Często galopowałem na nim. Był posłuszny, odważny, szybko reagował na żądania jeźdźca i niełatwo dawał wyprowadzić się z równowagi. W 1962 r. sześcioletniego gniadosza wypatrzył amerykański hodowca arabów, kupił i zabrał na swoją farmę.
Odtąd zaczęła się kariera Baska. – Był pięknie zbudowanym, harmonijnie poruszającym się koniem – mówi Lipowicz. – Umiał się prezentować, oczy mu błyszczały, dumnie unosił głowę eksponując kształtną, długą szyję i zamierał czekając na aplauz sędziów i publiczności. Dwukrotnie został czempionem USA w klasie Park Horse, najtrudniejszej dla konia. Jako jedyny ogier zdobył narodowe czempionaty w klasach hodowlanej i użytkowej pod siodłem. Otrzymał tytuł Legion of Merit.
Tak znakomity ogier był oczywiście bardzo pożądanym reproduktorem i w rezultacie ojcem ponad tysiąca udanych potomków. Dzisiaj dla arabów mieć Baska w rodowodzie, to jak dla Europejczyka antenatów w Almanachu Gotajskim. Pomnik Baska, ponadnaturalnej wielkości, odlany w brązie, zaprojektowany przez rzeźbiarza polskiego pochodzenia Edwina Boguckiego, stoi przed największym na świecie muzeum koni w Horse Park w Kentucky.