W efekcie magicznym, powiadają iluzjoniści, widz ma ujrzeć to, co zgodnie z zasadami fizyki nie może się wydarzyć. Oczywiście, widz doskonale wie, że to niemożliwe. I właśnie dlatego chce to koniecznie zobaczyć. Kiedy już zobaczy, zachwyca się, bije brawo. Leje w ten sposób miód na duszę iluzjonisty, którego celem jest właśnie zachwycenie widza.
Prawda jest taka, że na tydzień przed otwarciem krajowego Kongresu Iluzjonistów, dwudziestego ósmego z kolei, Jerzy Stanek nie miał domkniętego programu, listy gości, potwierdzenia udziału gwiazd, nie miał stosownej oprawy, miał za to z trudem sklecony budżet w wysokości 11 tys. zł, za które, nie ma co ukrywać, nawet w magicznym mieście Łodzi niewiele da się zrobić.
Na szczęście w ostatniej chwili sytuacja odwróciła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Goście z dziesięciu krajów pojawili się, zaproszone gwiazdy z Ameryki i Szkocji zgodziły się wystąpić gratis, a biznesmen z Wrocławia – iluzjonista amator – oddał do dyspozycji kongresu długachną białą limuzynę, którą dostojni goście zostali podjęci z lotniska i dowiezieni do hotelu Grand na Piotrkowską. Można powiedzieć, że efekt magiczny narastał lawinowo, w wyniku czego zaproszone gwiazdy po wspaniałym czerwonym dywanie, który kazał rozwinąć dyrektor, wkroczyły do hotelowego foyer, gdzie kwiaty wręczyła im była miss Polski, skądinąd narzeczona biznesmena-iluzjonisty amatora. W ten oto sposób zjawiskowa narzeczona z kwiatami okazała się ostatnim, wspaniałym ogniwem magicznego ciągu, w wyniku którego grubo ponad setka iluzjonistów z kraju i ze świata mogła zasiąść w skromnej sali widzewskiego domu kultury Ariadna, aby obejrzeć konkursowe występy, posłuchać specjalistycznych wykładów zaproszonych gwiazd i podyskutować o najnowszych trendach w