W złotych czasach w Rosji satyryków tylko cenzurowano. Bywały jednak lata, gdy w więziennych lochach strzelano im w tył głowy, a za opowiadanie politycznych dowcipów, czyli antyradziecką propagandę, wysyłano budować kanał Wołga–Don. Także w dzisiejszej Rosji satyrycy są papierkiem lakmusowym stosunków władza–obywatel.
– Właśnie teraz decyduje się, czy Rosja będzie musiała nauczyć się „żargonu Łubianki” – slangu tajnych służb, którym często posługują się byli oficerowie KGB, zajmujący od niedawna wiele stanowisk na szczytach władzy, czy też politycy zaczną mówić tak jak cała Rosja – uśmiecha się Wiktor Szenderowicz, popijając sok pomarańczowy w kawiarence w centrum Moskwy. Szenderowicz jest chyba najpopularniejszym rosyjskim satyrykiem, jednym z głównych autorów politycznego kabaretu „Kukły”, nadawanego w niezależnej telewizji NTW. – To dzisiaj kluczowa kwestia: czy Rosja będzie żyła według zasad, które przyniósł Putin, czy też to on podporządkuje się Rosji. Na razie wszystko wskazuje na to, że to Rosja będzie się musiała podporządkować. Przed nalotem na należący do Gusinskiego koncern Media-Most wysoki urzędnik Kremla w prywatnej rozmowie z jednym z dyrektorów przekazał mu składające się z trzech punktów ultimatum. Przede wszystkim z programu „Kukły”, który co tydzień nadaje telewizja NTW, należało usunąć lalkę przedstawiającą prezydenta Putina. Pozostałe dwa punkty dotyczyły uzgadniania z władzami zawartości programów publicystycznych telewizji i przejrzystości finansowej koncernu. Spełnienie warunków miało gwarantować nietykalność holdingu.
Putin jak Bóg
– Nie pierwszy raz „Kukły” stają się obiektem ataku polityków, już się prawie przyzwyczailiśmy – kiwa głową Szenderowicz, wesoły brodacz z kruczoczarnymi włosami i brązowymi oczami.