Mówią o sobie goci, ale odżegnują się od związków z gotykiem w architekturze. – W XIX wieku w literaturze istniał nurt zwany powieścią gotycką – mówi Artur Falkowski, jeden z organizatorów Niezależnego Mrocznego Festiwalu Castle Party w Bolkowie. – Gotyckie powieści opisywały białe damy w powłóczystych sukniach, duchy, wampiry straszące w starych zamczyskach. Muzyka gotycka przywraca tamtą atmosferę.
Być gotem
Co to znaczy być gotem? – Za każdym razem, gdy na naszym forum na www.castleparty.com pojawia się to pytanie, dochodzi do awantury – mówi Joanna Cieślak, studentka z Warszawy, śmiertelnie blada twarz, czarne paznokcie, długa fioletowa suknia, czarny koronkowy wachlarz w dłoni. – Dlatego lepiej nawet nie próbować tego nazywać.
Paweł Lewandowski z Warszawy, 35 lat, peleryna podszyta bordową satyną i wysoka szpiczasta czapka, na co dzień jest urzędnikiem w dziale kredytów jednego z banków. Mówi, że do Bolkowa szykuje się jak na bal. – W tym stroju po prostu pasuje się do tego miejsca, do zamku, do muzyki, do atmosfery. Że pretensjonalne? Jeszcze bardziej pretensjonalnie wyglądalibyśmy tu w garniturze, z teczką na papiery, w uniformie policjanta albo w sukieneczce grzecznej nauczycielki.
Lewandowski słucha rocka gotyckiego od piętnastu lat, czyli prawie od narodzin tej muzyki. Twierdzi, że oprawa jak z komiksu o wampirach jest mu potrzebna coraz mniej, ale w Bolkowie ciągle obowiązuje. – Bycie gotem to stan ducha, strój, klimat i muzyka – tłumaczy.
Dla laika muzyka gotycka brzmi jak ciężki metal skrzyżowany z punk rockiem.