Zdaniem Jana Adamczewskiego, autora książki „Kraków od A do Z”, centuś to pogardliwa nazwa niektórych mieszkańców tego miasta, znanych z przesadnego poszanowania pieniądza. Wywodzi się z czasów, gdy Kraków pod zaborem austriackim był biedny, pozbawiony przemysłu i możliwości zarobkowych. Ale krakowscy dziennikarze Mieczysław Czuma i Leszek Mazan są zwolennikami optymistycznego rozumienia tego terminu. Piszą oni, iż centuś to „popularne ongi w Galicji, a obecnie w całej Polsce, sympatyczne określenie krakowianina, akcentujące jego przyrodzony zmysł oszczędzania”.
Historyk nie ma żadnych dowodów na to, że pod Wawelem zamieszkiwali – więcej niż gdzie indziej – ludzie o wrodzonych skłonnościach do skąpstwa. Jak się zdaje, głównych przyczyn centusiostwa należy upatrywać w specyficznym modelu rozwoju ekonomicznego Krakowa w XIX w. O ile bowiem dynamiczny rozwój Warszawy czy Łodzi był możliwy dzięki bardzo aktywnej działalności burżuazji, to w Krakowie decydowało o tym w bardzo poważnym stopniu ziemiaństwo oraz tzw. czynniki pozaekonomiczne.
Podwawelska bieda, bogactwo polskości
Powolna utrata znaczenia Krakowa rozpoczęła się już u schyłku XVI w., kiedy król Zygmunt III Waza wraz z dworem przeniósł się do Warszawy. Jednak całkowita marginalizacja przypadła na czasy zaborów, gdy stał się nadgranicznym miasteczkiem. W pierwszej połowie XIX w. nawiedziły go dwukrotnie epidemie cholery, które zdziesiątkowały ludność. A także wielki pożar w lipcu 1850 r., który w ciągu kilku dni strawił 160 kamienic w śródmieściu i drewnianych domów na przedmieściach, klasztory franciszkanów i dominikanów, pałac biskupi i Wielopolskich oraz drukarnię uniwersytecką.
W opinii współczesnych Kraków połowy XIX w. jawił się jako ubogi, zaniedbany, ledwie tliło się w nim życie.