Klasyki Polityki

Dzieje kariery krakowskiego sknery

Krakowscy ziemianie: fotografia ślubna hrabiego Tyszkiewicza, Balice 1910. Miasto rozwijało się poprzez zaspokajanie potrzeb i gustów tej grupy społecznej. Krakowscy ziemianie: fotografia ślubna hrabiego Tyszkiewicza, Balice 1910. Miasto rozwijało się poprzez zaspokajanie potrzeb i gustów tej grupy społecznej. Muzeum Historii Fotografii w Krakowie / mat. pr.
Nazwa centusie jako synonim sknerstwa wiąże się z reformą walutową w cesarstwie austriackim w 1858 r. Wtedy w miejsce złotego reńskiego guldena wprowadzono austriackiego złotego, który dzielił się na 100 części, nazwanych z inicjatywy „Gazety Lwowskiej” i krakowskiego „Czasu” centami.

Zdaniem Jana Adamczewskiego, autora książki „Kraków od A do Z”, centuś to pogardliwa nazwa niektórych mieszkańców tego miasta, znanych z przesadnego poszanowania pieniądza. Wywodzi się z czasów, gdy Kraków pod zaborem austriackim był biedny, pozbawiony przemysłu i możliwości zarobkowych. Ale krakowscy dziennikarze Mieczysław Czuma i Leszek Mazan są zwolennikami optymistycznego rozumienia tego terminu. Piszą oni, iż centuś to „popularne ongi w Galicji, a obecnie w całej Polsce, sympatyczne określenie krakowianina, akcentujące jego przyrodzony zmysł oszczędzania”.

Historyk nie ma żadnych dowodów na to, że pod Wawelem zamieszkiwali – więcej niż gdzie indziej – ludzie o wrodzonych skłonnościach do skąpstwa. Jak się zdaje, głównych przyczyn centusiostwa należy upatrywać w specyficznym modelu rozwoju ekonomicznego Krakowa w XIX w. O ile bowiem dynamiczny rozwój Warszawy czy Łodzi był możliwy dzięki bardzo aktywnej działalności burżuazji, to w Krakowie decydowało o tym w bardzo poważnym stopniu ziemiaństwo oraz tzw. czynniki pozaekonomiczne.

Podwawelska bieda, bogactwo polskości

Powolna utrata znaczenia Krakowa rozpoczęła się już u schyłku XVI w., kiedy król Zygmunt III Waza wraz z dworem przeniósł się do Warszawy. Jednak całkowita marginalizacja przypadła na czasy zaborów, gdy stał się nadgranicznym miasteczkiem. W pierwszej połowie XIX w. nawiedziły go dwukrotnie epidemie cholery, które zdziesiątkowały ludność. A także wielki pożar w lipcu 1850 r., który w ciągu kilku dni strawił 160 kamienic w śródmieściu i drewnianych domów na przedmieściach, klasztory franciszkanów i dominikanów, pałac biskupi i Wielopolskich oraz drukarnię uniwersytecką.

W opinii współczesnych Kraków połowy XIX w. jawił się jako ubogi, zaniedbany, ledwie tliło się w nim życie.

Polityka 52.2004 (2484) z dnia 25.12.2004; Historia; s. 104
Reklama