Do jednego z banków kilka tygodni temu przyszła niepozorna kobieta. Zostawiła list dla dyrektora i znikła. Nie chciała ani na niego czekać, ani z nim rozmawiać. W kopercie znalazł krótką informację: „Michał jest zakopany w szambie pod Śremem. Tam go szukajcie”. Michał to syn bankowca, zaginął w listopadzie 1999 r. Został porwany dla okupu i do dziś nie udało się go odnaleźć.
Miejsce, które opisano w liście, było bodaj dwudziestym, które przeszukała policja w poszukiwaniu ciała. Ale kto i po co ją wysłał? Czy kogoś po latach ruszyło sumienie, czy też zabójcy, wciąż wolni, postanowili po raz kolejny pogmatwać tropy śledztwa?
Porwanie
Michał Zapytowski został uprowadzony w piątkowy poranek 26 listopada 1999 r. ze swojego mieszkania w centrum Poznania. Miał wówczas 26 lat, handlował sprzętem elektronicznym sprowadzanym z Niemiec. Ciężko pracujący młody człowiek na dorobku. Porywacze zabierają Michała z domu około 8 rano. Wrzucają do samochodu i odjeżdżają. Pół godziny później do Michała dzwoni jego dziewczyna, tak się umówili, miała go obudzić. Ale komórka milczy. Kolejne telefony także nie przynoszą skutku, Zapytowski nie odbiera przez kolejne trzy godziny. Wreszcie jest połączenie. Zamiast Michała jakiś mężczyzna mówi: Teraz nie możesz rozmawiać – i zrywa połączenie.
Za to Michał dzwoni do swojego przyjaciela Rafała: – Mam kłopoty, załatw 100 tys. marek. Rozmowa została przerwana, ale Michał znowu dzwoni (telefonów będzie więcej) i ponawia prośby. Błaga. Rafał pyta, czy to porwanie. Wtedy telefon milknie na dobre.
Okup
Mężczyzna poszedł na policję. Jego telefon podłączono do podsłuchu. Zapytowski odzywa się po kolejnych kilku godzinach. Mówi, że jest w kajdankach, ale porywacze każą mu szybko poprawić, że jest związany.