Prezydent zmarł niemal natychmiast nie odzyskawszy przytomności. „Stałem – wspominał po latach ówczesny premier, krakowski konserwatysta prof. Julian Nowak – tuż obok prezydenta Narutowicza i dotykałem go w ścisku lewym ramieniem. Na moment umysł w ogóle nie zdawał sobie sprawy, co zaszło. Dopiero po chwili, jak błyskawica zjawiła się myśl: to zamach – przemknęło mi przez głowę, że pewnie na prezydenta – po czym nagle wszczął się zamęt i zamieszanie na sali. Naokoło blade, wystraszone twarze – jakaś pani łkała”.
Prezydent Narutowicz został zamordowany 16 grudnia 1922 r. o godzinie 12.20 przez malarza i krytyka sztuki Eligiusza Niewiadomskiego, który właśnie ukończył 53 rok życia. Był młodszy o dwa lata od Piłsudskiego i o cztery lata od Narutowicza. Był równolatkiem Wojciechowskiego. Wszyscy należeli do tego samego pokolenia. Niewiadomski związany ideowo z obozem narodowym nie uciekał i nie zamierzał uchylać się od odpowiedzialności. Wyznawał zasadę romantycznego terroryzmu, że odbierając komuś życie w zamian należy złożyć w ofierze własne. Na późniejszym procesie nie prosił o łagodny wyrok, a gdy skazany został na śmierć, odmówił wystąpienia o łaskę.
Głośne nazwisko
Gabriel Narutowicz urodził się na Żmudzi, ale większość życia spędził w Szwajcarii. „Należał do nielicznych Polaków, zajmujących czołowe stanowiska w krajach, gdzie pracowali. W Szwajcarii, gdzie ludzie są raczej chłodni, zwłaszcza wobec cudzoziemców, miał głośne nazwisko jako wybitny profesor politechniki w Zurychu, a także jako organizator wielkich robót publicznych, głównie w dziedzinie elektryfikacji. Był w pełni człowiekiem Zachodu, mimo kresowego pochodzenia i konserwatystą, w tym sensie, jak to w dobrych czasach rozumiano na Zachodzie.