Marka nie z marketu
Rzemieślnicze pracownie znikają z warszawskich ulic
Brązy
Najstarsza warszawska firma rzemieślnicza mieści się przy ulicy Poznańskiej 24. W czasach świetności była największą wytwórnią brązów artystycznych na wschód od Berlina, dziś jest maleńką pracownią, ale nadal wisi tu portret Jana Łopieńskiego, który założył ją w 1862 r. Czwarte pokolenie brązowników, Anna Łopieńska-Lipczyk – prawnuczka Jana, i jej mąż Wojciech Lipczyk, tworzą niewielkie rzeźby, przyciski do papieru, wazy, patery, lampy, świeczniki, ryngrafy. Dawniej powstawały tu nie tylko brązy gabinetowe (kandelabry, kałamarze, przyciski do papieru wykonane u Łopieńskich odnaleźć można na zdjęciach gabinetu prezydenta Mościckiego) i stołowe, lichtarze, żyrandole, ale też pomniki. Odlano ich kilkadziesiąt.
Wojna, a przede wszystkim późniejsze lata okazały się dla właścicieli ciężką próbą. Podczas okupacji działalność ograniczono do napraw i wytwarzania niezbędnych wówczas przedmiotów, np. lampek karbidowych. W czasie powstania odlewano granaty z blachy cynkowej, zrywanej z okolicznych dachów. Po wojnie Tadeusz i Władysław Łopieńscy w ciągu kilku lat przywrócili Warszawie większość zniszczonych pomników, ze statuą króla Zygmunta III Wazy, pomnikami Kopernika, Mickiewicza, Kilińskiego i Syrenki na czele.
Nie uchroniło to jednak firmy od nacjonalizacji, została upaństwowiona w 1950 r. Po kilku nieudanych próbach odtworzenia pomnika Chopina z Łazienek, zaproponowano braciom Łopieńskim pracę w ich własnym zakładzie. Gdy pomnik odlano, zostali zwolnieni. – W nagrodę wręczono im, jako byłym kapitalistom, dożywotni zakaz wykonywania zawodu – wspomina Anna Łopieńska-Lipczyk, córka Tadeusza. Nowa władza, zamieniając firmę w spółdzielnię Brąz Dekoracyjny, zniszczyła jej potencjał kadrowy i techniczny. Brązową tandetę wyrabiano tu aż do bankructwa, które nieuchronnie przyniósł spółdzielni powrót wolnego rynku.