Rozmowa z Mileną Karlińską i Andrzejem Nehrebeckim z Polskiego Instytutu Psychoterapii Krótkoterminowej.
Joanna Podgórska: – Czy obserwując polskie życie polityczne nie macie państwo czasem ochoty zaprosić kilku panów do gabinetu?
Andrzej Nehrebecki: – Nie, podstawowy warunek psychoterapii to motywacja do jej podjęcia. Człowiek sam musi uznać, że potrzebuje pomocy.
Milena Karlińska: – Pary na przykład przychodzą na terapię, kiedy już się kompletnie wyniszczą i są wyczerpane walką, po prostu zmęczone.
Na to, zdaje się, nie możemy liczyć. Spróbujmy zatem okiem psychoterapeuty zajrzeć do zbiorowego umysłu i przeanalizować, czy rządzą nami ludzie zaburzeni.
AN: – Nawet jeśli część polityków może zbliżać się do patologii, ujawnia się w tym swego rodzaju mądrość, związana z makroprocesami społecznymi w Polsce. Jednym z tych procesów jest na przykład niszczenie autorytetów.
Jaka może być mądrość w niszczeniu autorytetów?
AN: – Brzmi to jak herezja, wiem. Spróbujmy porównać to do rodziny. Jeśli dziecko wagaruje, podejmuje próbę samobójczą czy cierpi na chorobę psychosomatyczną, to jest to objaw. Na płaszczyźnie społecznej niszczenie autorytetów to też przejaw czegoś głębszego. I pierwsza rzecz, jaką zająłbym się jako psychoterapeuta, to żeby zrozumieć przyczynę tego procesu, zanim zacznę go krytykować. Bo pewnie coś ważnego za tym stoi.
Co to może być?
AN: – Na poziomie indywidualnym rzecz może być prosta. Czasem z osobą obdarzoną szacunkiem jest nam trudno. Nie każdy potrafi radzić sobie z wielkością drugiego człowieka, bo budzi zazdrość, chęć zniszczenia, skompromitowania.
Polityka
43.2006
(2577) z dnia 28.10.2006;
kraj;
s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Wstęp do psychiatrii politycznej"