Jak dowiedziała się „Polityka”, w zeszłym tygodniu powrócił na to stanowisko i znów będzie miał na oku zachowanie swoich sejmowych kolegów.
Tymczasem ledwie w lipcu zeszłego roku Suski zrezygnował z tej – jak twierdził – niewdzięcznej roli, tłumacząc, że woli kochać ludzi, niż ich karać. Jesienią, pytany o to, kto i kiedy wreszcie go zastąpi, wyjaśniał, że mimo licznych próśb ówczesnego szefa klubu Przemysława Gosiewskiego on na to stanowisko nie wróci.
Co go przekonało? – Przemkowi mogłem odmówić, ale samemu prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu się nie odmawia – odpowiada nowy-stary rzecznik dyscypliny. Powraca z czystymi kontami dla wszystkich parlamentarzystów. – Nie udało się znaleźć „szczura”, który w wywiadzie prasowym anonimowo obraził nasze posłanki, mówiąc, że trudno wśród nich znaleźć inteligentne i urodziwe zarazem, ale ta sprawa idzie już w zapomnienie – mówi Suski. Nowa przewodnicząca klubu PiS Grażyna Gęsicka jest zadowolona z jego powrotu. Marek Suski będzie teraz jeszcze bardziej zapracowanym rzecznikiem w związku z wprowadzeniem w PiS karty parlamentarzysty, w której wyszczególnione są zasługi i przewinienia.
Zgodnie z regulaminem klubu PiS, w przypadku naruszenia obowiązków posła lub senatora, a także uchwał, zarządzeń i wytycznych władz, Marek Suski może ukarać parlamentarzystów upomnieniem, naganą a nawet karą wykluczenia z klubu. W arsenale swoich dyscyplinujących możliwości ma też kary pieniężne nawet do tysiąca złotych.
Posłowie PiS wiedzą, że Suski potrafi być surowy.