Już raz, w 1976 roku, przeżyliśmy gorycz dopingu. Straciliśmy wówczas złoty medal olimpijski, zdobyty na Igrzyskach w Montrealu przez Zbigniewa Kaczmarka w podnoszeniu ciężarów w wadze lekkiej. Miał być następcą Waldemara Baszanowskiego, a został zdyskwalifikowany. Bronił się, jak każdy sportowiec przyłapany na dopingu: - Nie brałem, nie wiem, kto mi podał...
Kanada nie jest dla nas szczęśliwa. W Vancouver przyłapano bowiem Kornelię Marek. Żal mi jej serdecznie. Sądzę, że naprawdę ją oszukano. I będzie cudem, jeśli uda się złapać winowajcę. Tak jak i do tej pory, w licznych przypadkach wykrycia dopingu raczej nie dociera się do tych, którzy są za to odpowiedzialni. Trenerów, masażystów, lekarzy.
Znany jest natomiast powszechnie główny winowajca. I wciąż bezkarny. To producenci środków dopingujących oraz wypłukujących organizm po ich zastosowaniu. To oni nakręcają koniunkturę, wytwarzają coraz to nowe środki, nie znajdujące się (jeszcze) na liście zakazanych. Z powodzeniem lansują hasło: "Wszyscy biorą, niektórzy tylko wpadają!". I to w stosunku do nich główny stróż czystości sportu, czyli MKOl powinien podjąć zdecydowane działania.