Przegrani nie mają racji. Miesza się ich z błotem, jakby sami się pchali na ostatnie miejsca. Ale każda porażka ma drugie dno.
Polski sport stracił wielkiego rozprowadzającego.
Polska biegaczka Kornelia Marek stała się sławna na cały świat. Jest, jak dotąd, jedyną zawodniczką, którą na igrzyskach w Vancouver przyłapano na stosowaniu dopingu.
Żal mi serdecznie Kornelii Marek. Sądzę, że ją oszukano. I będzie cudem, jeśli uda się złapać winowajcę.
O lepszej puencie nie mogliśmy marzyć i będziemy wspominać te igrzyska jako najlepsze w historii. Prawdziwe rekordy bili jednak inni.
Gwiazdami polskiej ekipy w Vancouver byli tylko Justyna Kowalczyk i Adam Małysz, ale ciepłe słowa należą się też kilkorgu innym.
Justyna Kowalczyk sugeruje, że w jej światku źle się dzieje i nie wszyscy walczą fair. Być może chce walczyć w słusznej sprawie, jednak robi to za pomocą złych argumentów.
Przegrana Justyny Kowalczyk w jej pierwszym olimpijskim występie w Vancouver to dobra okazja, by podkreślić, że wygrane Polki nie są zagwarantowane ustawowo.
Nim zapłonął olimpijski znicz, musiano ogłosić żałobę po śmierci gruzińskiego saneczkarza. Ale mimo to igrzyska ruszyły. Zaczęły się emocje, również dla nas.