Adam Szostkiewicz: – Zasłynął pan ujawnieniem, że abp Paetz molestował w swym poznańskim pałacu kleryków. Jak pan patrzy na tę sprawę w kontekście obecnego kryzysu w Kościele na tle seksualnego wykorzystywania dzieci przez osoby duchowne. Czy jest coś, co pozwala łączyć te dwie sprawy?
Tomasz Polak: – Są dwa elementy: nadużycie własnej pozycji i uzależnienie ofiar przez arcybiskupa, po drugie, sposoby reagowania osób i instytucji kościelnych powiadamianych o problemie. A dokładniej: próby ukrycia sprawy, a kiedy się to okazało niemożliwe, załatwienia jej bez jednoznacznego objaśnienia opinii publicznej, co rzeczywiście zaszło, i bez liczenia się z oczekiwaniami opinii publicznej. To jest silne zwłaszcza w Polsce i ujawniło się także w tak zwanej sprawie szczecińskiej (dominikanin o. Marcin Mogielski spisał zeznania chłopców, którzy mieli być kiedyś molestowani w ognisku dla trudnej młodzieży w Szczecinie. Sprawa nie znalazła finału – red.).
Po sprawach duchownych oskarżonych o przestępstwa seksualne, w jakim stopniu Kościół jest gotowy do oczyszczenia tej stajni Augiasza?
Nadzieją jest tu tylko, według mnie, rosnący nacisk opinii publicznej.
Co sprawa abp. Paetza (przeszedł na emeryturę, mimo zarzutów zachował pozycję i przywileje) mówi panu o Kościele w Polsce i o Watykanie?
Pokazuje, jak silne mechanizmy wypierania i obrony działają w takich wypadkach, a także jak wielka jest bezwładność i solidarność instytucji władzy – nie tylko kościelnych – polskich i watykańskich. Nie sądziłem na przykład, że ktoś tkwiący tak wysoko w strukturach watykańskich, jak ówczesny kardynał Ratzinger, będzie potrzebował oprócz poinformowania go również wysłania równoległych listów informujących o problemie kilka innych kluczowych osób.