Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Kasztany na placu Pigalle

Służby podsłuchiwały dziennikarzy

Jako jeden z wymienionych przez „Gazetę Wyborczą” dziennikarzy inwigilowanych w czasach IV RP niniejszym oświadczam, iż oczywistą oczywistością jest, że dziennikarzy nie należy podsłuchiwać.

Ba, nie należy podglądać, inwigilować, patrzeć na ręce, zaglądać do alkowy i po kryjomu czytać korespondencji żadnego obywatela, nawet jeśli przyznaje się wyłącznie do III RP, a tę czwartą kontestuje. Dodam jeszcze, że to skandaliczny skandal, haniebny zwyczaj, a moja wiedza jest tak porażająca, że nie mogę jej ujawnić.

Tak naprawdę moja wiedza o tym, kto mnie podsłuchiwał i na czyje zlecenie, jest nikła. W śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową z Zielonej Góry złożyłem zeznania jako świadek. Nie miałem pojęcia, że w gruncie rzeczy jestem osobą pokrzywdzoną i mam swoje prawa. Na przykład prawo do zapoznania się z jawną częścią akt. Większość akt śledztwa zielonogórskiej prokuratury jest co prawda tajna, podobnie jak tajne jest uzasadnienie umorzenia sprawy inwigilacji dziennikarzy, ale od czegoś trzeba przecież zacząć. Śledztwo umorzono, bo prokuratura nie stwierdziła, aby złamano prawo. Podsłuchiwano legalnie!

Czy to znaczy, że dziennikarze objęci kontrolą (minimum dziesięciu, a ilu ukryto w części niejawnej – nie wiadomo) byli o coś podejrzani, popełniali przestępstwa, należeli do jakiegoś gangu? Nie, to oznacza wyłącznie jedno – służby specjalne korzystają na potęgę z posiadanych uprawnień i obchodzą prawo. Aby kogoś podsłuchiwać, wystarczy we wniosku o zgodę sądu podać, że podejrzany numer telefonu należy do nieznanej osoby, a potrzebę inwigilacji uzasadnić odpowiednim paragrafem z kodeksu karnego. Nieznana osoba powinna być podejrzana o czyn wymieniony w katalogu kwalifikacji uprawniających do stosowania kontroli operacyjnej. To same najpoważniejsze przestępstwa i żaden sąd nie odmówi podpisania wniosku.

W przypadku dziennikarzy nie chodziło o złapanie bandytów. Dla służb istotna była wiedza, z kim się kontaktują i o czym rozmawiają.

Reklama