Janina Paradowska: – W ciągu kilku miesięcy, od grudnia poczynając, nastąpi największa wymiana sędziów Trybunału Konstytucyjnego w jego dziejach. Odchodzą ci najbardziej doświadczeni, pozostają głównie nowi, często mocno politycznie naznaczeni. To groźna zmiana?
Bohdan Zdziennicki: – Jako prezes nie mogę oceniać poszczególnych sędziów, w orzekaniu wszyscy są równi. Faktem jednak jest, że nie mamy okazji dyskutować o tym, kto w tym gremium zasiądzie. W Stanach Zjednoczonych wybór członka Sądu Najwyższego jest wielkim wydarzeniem; debatuje się, kto jest bardziej liberalny, kto zbyt konserwatywny, co często rozgrzewa całą opinię publiczną. U nas temperatura jest zbyt letnia.
Sądzi pan, że kandydaci na sędziów TK powinni mówić o swoich poglądach, systemie wartości, przekonaniach politycznych, a nie chować ich i udawać, że są obiektywni i bezpartyjni?
Kandydaci na pewno mogą i powinni prezentować swoje poglądy, system wartości, ale wszystko to powinno być wyzute z jakiejkolwiek polityki. Na tym polega istota zawodu sędziego.
To jest możliwe?
Każdy ma swoje poglądy filozoficzne, to jego prawo, podobnie jak każdy ma prawo mieć poglądy polityczne, ale trzeba je oddzielić od przywiązania do poszczególnych partii. Sędzia ma być wierny konstytucji, a nasza ustawa zasadnicza opiera się na wartościach demokratyczno-liberalnych. Inna sprawa, że co najmniej od pół roku powinny być wysuwane różne nazwiska i powinno ich być zdecydowanie więcej niż miejsc do obsadzenia. Tymczasem dopiero teraz, praktycznie tuż przed wyborem, pojawili się kandydaci.