Posłanka powiedziała też, że PJN zamierza lansować jakąś podatkową koncepcję, która ma uwzględniać liczbę dzieci w rodzinie i w ogóle politykę prorodzinną, która – jak się należy spodziewać – będzie wymagała nakładów z budżetu państwa. Zaraz potem Paweł Poncyljusz pochwalił dawne rządy, które obniżały podatki, a zganił Tuska za podwyższenie VAT. Słowem, państwo nie powinno zabierać pieniędzy obywatelom, natomiast powinno je im dawać. PJN ujęła się też za przedsiębiorcami jako „narodowym dobrem” i jest za „jagiellońską” polityką zagraniczną. Czyli liberalniej od Platformy, prorodzinniej od LPR i z większą dbałością o spuściznę po Lechu Kaczyńskim, niż to robi PiS. Taka partia z turboładowaniem – jak mawiają dzieci: duzio dobzie.
Ukazała się też ideowa deklaracja ruchu Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Dominują w niej dwa zestawy haseł. Pierwszy: republikanizm, konserwatyzm, chrześcijaństwo, Solidarność. I drugi: centroprawica, demokracja, Polska wolnym, bezpiecznym, dostatnim, sprawiedliwym, zasobnym, wygodnym krajem. Jeszcze kilka cytatów, żeby nie było za ogólnie: „Sądy muszą być sprawiedliwe, urzędy sprawne, a policja skuteczna”. Polityka zagraniczna zaś „musi być roztropna w formie i stanowcza w treści” oraz „nie może być agresywna, lecz nieskuteczna” (to zdaje się o PiS – przyp. aut), „ani na pozór rozsądna, a w istocie ugodowa” (chyba o Platformie).
Widać tu desperackie szukanie własnego miejsca między Tuskiem a Kaczyńskim. Tylko jakby to miało wyglądać – polityka rozsądna nie na pozór i ugodowa nie w istocie?