Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Pani na dywanie

Jak jest sześciolatkom w szkole

MEN zapewnia, że w 2011 r. już w 80 proc. szkół są miejsca przystosowane dla najmłodszych. MEN zapewnia, że w 2011 r. już w 80 proc. szkół są miejsca przystosowane dla najmłodszych. Donat Brykczyński / East News
Ministerstwo Edukacji przekonuje, że 33 tys. sześciolatków w pierwszych klasach miewa się dzisiaj bardzo dobrze. Czy ro­dzice maluchów przestaną się bać wcześniejszej szkoły?
Nikt nie bada wpływu szkoły na emocje sześciolatka, a zdania psychologów w tej sprawie są podzielone.Łukasz Miechowicz/Reporter Nikt nie bada wpływu szkoły na emocje sześciolatka, a zdania psychologów w tej sprawie są podzielone.

Rodzice 360 tys. dzieci urodzonych w 2005 r. stoją właśnie przed dylematem – czy ich dziecko jest na tyle dojrzałe, by od 1 września mogło iść do szkoły wraz z siedmiolatkami, czy też będzie mu lepiej w zerówce? To ostatni rocznik, wobec którego rodzice mogą dokonać wyboru. W przyszłym roku dzieci z rocznika 2006 trafią obowiązkowo do pierwszych klas. Rok młodsze rozpoczną natomiast – również obowiązkowo – naukę w klasach zerowych.

Rządowy pomysł, by objąć obowiązkiem szkolnym sześcioletnie dzieci, pojawił się w 2008 r. i początkowo miał wejść w życie niemal natychmiast, czyli od następnego roku. Chociaż wynikał ze szlachetnych przesłanek – po pierwsze, takie są standardy w krajach rozwiniętych, po drugie, w dobie niżu demograficznego napływ maluchów uratowałby wiele szkół przed zamknięciem – wywołał gwałtowne protesty. Przeciwnicy od razu zaczęli wyliczać: niedobry program nauczania, nieprzygotowani rodzice, niedouczeni nauczyciele, niedojrzali uczniowie, zapyziałe sale, brak placów zabaw.

Ministerstwo Edukacji szybko zmiękło i postanowiło rozłożyć reformę w czasie. Dało sobie, szkołom i rodzicom trzy lata na przygotowanie. W tym okresie sześciolatki mają prawo, a nie obowiązek nauki w pierwszej klasie. W 2009 r. skorzystało z tego prawa zaledwie 5 proc. dzieci, w 2010 r. – 12,5 proc. Pomysł ministerstwa okazał się trafiony, bo emocje nieco opadły i dziś można już spokojnie i racjonalnie rozmawiać o zastrzeżeniach wobec reformy.

„Stracone dzieciństwo”

„Zabierając tak małym dzieciom prawo do zabawy, zabieramy im prawo do dzieciństwa, a tym samym do szczęścia. Za kilkanaście lat szkoły opuszczą pokolenia wyzutych z emocji, zranionych psychicznie młodych ludzi o pustych oczach” – wieszczył w 2008 r.

Polityka 12.2011 (2799) z dnia 18.03.2011; kraj; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Pani na dywanie"
Reklama