Jest godz. 12.30 24 stycznia 2011 r., w centrum stolicy trwa alarm bombowy dla Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście. Na sygnałach podjeżdżają wozy bojowe straży pożarnej, radiowozy policyjne i karetki pogotowia. Policja blokuje ulice, zamyka ruch, ewakuuje 1500 osób, budynek błyskawicznie pustoszeje. Akcja trwa do 13.54, bomby nie znaleziono.
Ten sam dzień, godz. 14.30. Puste korytarze sądu, nie ma publiczności, nie ma dziennikarzy. Do jednej z sal wchodzą oficerowie BOR. Po chwili dają sygnał, że wszystko w porządku. Pojawia się premier Donald Tusk z ochroną. Dwa kroki z tyłu idzie rzecznik rządu Paweł Graś. Premier zajmuje miejsce dla świadków.
Na ławie oskarżonych Bogdan G., ok. 40-letni, tęgi, łysiejący mężczyzna średniego wzrostu. Szykuje się do zadawania pytań premierowi. To słynny swego czasu zootechnik z gospodarstwa rolnego w Klewkach pod Olsztynem, wchodzącego w skład majątku firmy Inter Commerce należącej do biznesmena Rudolfa Skowrońskiego (zniknął bez śladu w 2005 r., prokuratura poszukuje go listem gończym). Polska dowiedziała się o istnieniu Bogdana G., kiedy w listopadzie 2001 r. Andrzej Lepper z trybuny sejmowej oskarżył pięciu polityków: Donalda Tuska, Włodzimierza Cimoszewicza, Andrzeja Olechowskiego, Jerzego Szmajdzińskiego i Pawła Piskorskiego o branie łapówek. Te oskarżenia w formie pytań Lepper skonstruował na podstawie wiedzy uzyskanej od Bogdana G. Dodatkowo G. miał go powiadomić o produkcji wąglika dla terrorystów i lądowaniu talibów w Klewkach. Leppera za fałszywe oskarżenia już rozliczono – w 2005 r. został prawomocnie skazany na 15 miesięcy więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Równolegle prokurator postawił zarzut składania fałszywych zeznań Bogdanowi G., bo ten podczas przesłuchania w charakterze świadka twierdził, że widział, jak wymienieni politycy brali pieniądze od gangsterów i biznesmena Rudolfa Skowrońskiego.