Zmartwychwstały naród widać na każdym spotkaniu klubów „Gazety Polskiej”, która stała się nieformalnym ugrupowaniem, blisko sprzymierzonym z partią Kaczyńskiego.
Przebudzenie narodowe można było niedawno obserwować w Lublinie, dokąd przyjechał poseł Antoni Macierewicz i czekało na niego aż 700 osób. – To ludzie połączeni niepokojem o rzetelne wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej i troską o losy kraju – tłumaczy czterdziestoletni doktorant Tomasz Sonntag. Jako przewodniczący klubu „GP” stara się pełnić rolę usługową wobec budzącego się narodu, więc przy zapraszaniu gości bierze pod uwagę zapotrzebowanie społeczne. – A zapotrzebowaniem społecznym są dziś kwestie smoleńskie – dodaje. – I przyciągają one ludzi różnych orientacji i światopoglądów.
Mamy dziś trzy gwiazdy smoleńskie, które są w stanie przyciągnąć tłumy. Największą jest sam prezes Jarosław Kaczyński, ale rzadko daje się namówić na wyjazd z Warszawy. Tuż za nim redaktor Tomasz Sakiewicz i mobilny poseł PiS Antoni Macierewicz.
Zjednoczeni Smoleńskiem
Pierwszy klub „GP” powstał 6 lat temu i jest nierozerwalnie związany z osobą redaktora Sakiewicza. Było to kilka tygodni po tym, jak jego poprzednik Piotr Wierzbicki na pierwszej stronie gazety zamieścił artykuł „Przychodzi Sakiewicz do Wierzbickiego”, gdzie opisał, jak redaktor S. namawiał go, by za duże pieniądze pisać teksty sponsorowane. (Sakiewicz zaprzecza, by taka rozmowa się odbyła). Propozycja wstrząsnęła Wierzbickim, więc odebrał Sakiewiczowi prawo publikowania w „Gazecie Polskiej”. Napisał o tym we wstępniaku, który został nocą w drukarni wymieniony przez bohatera tekstu. Dlatego nikt w Polsce nie mógł tego ostrzeżenia przeczytać.