Jacek Żakowski: – Zazdrości pan posłance Piekarskiej?
Bartosz Arłukowicz: – Czego?
Że to ona jest twarzą ustawy o związkach partnerskich.
Ani trochę. Współpracujemy od lat. Niezależnie, czy jestem tam, czy tu. A tą ustawą Kasia zajmowała się od początku.
A dobra jest ta ustawa?
Kierunek jest dobry. Chociaż trzeba ją dopracować.
Wzmocnić czy osłabić?
Uzupełnić. Na przykład skoro sędzia nie może brać udziału w sprawie swojej żony czy męża, to nie powinien też brać udziału w sprawie swojego partnera. Podobnie urzędnik skarbowy. A projekt o tym precyzyjnie nie mówi. Takie przeoczenia trzeba zidentyfikować i pouzupełniać.
Minister Radziszewska zwróciła uwagę, że projekt wprowadza zakaz zawierania związku partnerskiego przez osoby dotknięte chorobą psychiczną albo niedorozwojem. A nie wiadomo, kto miałby w tej sprawie decydować i na jakiej podstawie.
Tak jak w przypadku zawierania małżeństwa decyduje o tym kierownik urzędu stanu cywilnego, a jego decyzja może być zaskarżona w trybie postępowania administracyjnego.
Ja nie rozumiem, dlaczego związku partnerskiego nie mogłyby zawierać te same osoby, które nie mogą wziąć ślubu: na przykład rodzeństwa czy kuzyni. Dlaczego owdowiałe siostry czy kuzynki, które na starość razem zamieszkają i będą się wspierały, mają być tego prawa pozbawione.
Nie ma takiego powodu. To trzeba uzupełnić. Zwłaszcza że takich sytuacji jest dużo. A sensem tej ustawy jest przecież dostosowanie prawa do rzeczywistości.
To już raczej nie jest przeoczenie.