DSS to skrót od nazwy Dolnośląskie Surowce Skalne SA, spółki notowanej od maja 2010 r. na warszawskiej giełdzie. To jedna z największych w Polsce firm wydobywających i dostarczających kruszywa wykorzystywane do budowy dróg (w tym autostrad A1 i A2 oraz obwodnicy Wrocławia). Z jej usług korzystają takie potęgi jak Strabag, Skanska czy Budimex, a do niedawna także chiński COVEC, który miał zbudować dwa odcinki autostrady A2 między Strykowem a Warszawą.
Firma dynamicznie się rozwija dzięki napędzanemu przez fundusze unijne boomowi na inwestycje drogowe. Jeszcze w 2009 roku wykazała stratę netto, sięgającą 18 mln zł. Ale w 2010 roku osiągnęła już zysk w wysokości 12 mln zł., który w tym roku ma wzrosnąć do 50 mln zł. Jej potencjał podkreśla prestiżowa siedziba – 13. piętro warszawskiego biurowca Rondo 1, jednego z najnowocześniejszych i najdroższych w Polsce.
Gdy w połowie czerwca Chińczycy zostali wyrzuceni z placu budowy za opóźnienia i niepłacenie podwykonawcom, prace zostały wstrzymane m.in. na 20-kilometrowym odcinku C. Do walki o przejęcie wartego 1,3 miliarda złotych kontraktu stanęła długa kolejka chętnych, w tym DSS. 9 lipca Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) spośród 26 oferentów do wyłącznych negocjacji wybrała właśnie DSS (drugi „chiński” odcinek – A - o długości 29 km chce budować konsorcjum Warbudu i firmy Eurovia). Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk ogłosił w ubiegłym tygodniu, że kontrakt na dokończenie budowy obu odcinków powinien zostać podpisany jeszcze w lipcu. Z naszych informacji wynika, że może to nastąpić lada dzień.
Ale czy strona rządowa, po ciężkich doświadczeniach z wiarygodnością firmy COVEC dobrze sprawdziła nowego kontrahenta, któremu chce powierzyć najważniejszą (symbolicznie i politycznie) inwestycję w Polsce?