Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Przystawki i odstawki

Zgrzyty w PSL i SLD. Jak partie układają listy

„Premier Tusk boi się koalicji trzech partii, która nieuchronnie musiałaby prowadzić do paraliżu, a po PSL (mimo iż uważa się je za hamulcowego wielu reform) wiadomo, czego się spodziewać”. „Premier Tusk boi się koalicji trzech partii, która nieuchronnie musiałaby prowadzić do paraliżu, a po PSL (mimo iż uważa się je za hamulcowego wielu reform) wiadomo, czego się spodziewać”. Mirosław Gryń / Polityka
Jak pokazują sondaże, bez SLD i (lub) PSL nie powstanie po wyborach żaden rząd. Partie te domykają wyborcze listy. Nie obywa się bez zgrzytów.
„SLD prowadzi w rankingu „partii drugiego wyboru”, ale praktyka ostatnich lat pokazuje, że im bliżej dnia głosowania, tym bardziej scena polityczna się polaryzuje, odżywa walka dwóch głównych ugrupowań”.Mirosław Gryń/Polityka „SLD prowadzi w rankingu „partii drugiego wyboru”, ale praktyka ostatnich lat pokazuje, że im bliżej dnia głosowania, tym bardziej scena polityczna się polaryzuje, odżywa walka dwóch głównych ugrupowań”.

To jest rząd partaczy, to jest rząd i premier, którzy muszą odejść. Są nieskuteczni, skuteczni będziemy my, bo mamy dobre kadry. Grzegorz Napieralski, a w ślad za nim jego najbliżsi współpracownicy powtarzają te zdania w ostatnich dniach coraz częściej, z pasją i wyraźnym ukontentowaniem. To dokładna kopia słów Jarosława Kaczyńskiego. Już nie słychać o zbieraniu podpisów pod wnioskiem o postawienie Kaczyńskiego i Ziobry przed Trybunałem Stanu. Gdzieś się zagubiły związki partnerskie, liberalizacja ustawy antyaborcyjnej. Wraz z nimi na wyborczych listach „pogubili się” kandydaci o wyrazistych poglądach, jak Wanda Nowicka, działająca na rzecz złagodzenia tej ustawy, czy Robert Biedroń, mogący pokazać, że Sojusz jest otwarty na wszystkich. Ważny jest partacz Tusk i partacze resortowi, członkowie jego rządu.

Rosło, rosło, teraz stoi

Wygląda to na nowe otwarcie kampanii wyborczej SLD, a raczej powrót do koncepcji koalicji z PiS: wspólnym wysiłkiem pokonamy Tuska, a potem Napieralski będzie może nawet premierem. Brzmi jak bajka? Niekoniecznie. W Szczecinie głośno o rozmowach Joachima Brudzińskiego z Grzegorzem Napieralskim i takich właśnie złożonych w imieniu prezesa PiS obietnicach. W końcu panowie znają się znakomicie, są od lat kolegami, wywodzą się z jednego uczelnianego gniazda i krzywdy sobie nigdy nie robili. A rozwój sytuacji politycznej zbliżaniu SLD z PiS sprzyja.

Co się bowiem zdarzyło w ostatnich miesiącach? Napieralski już był w ogródku, już wydawało się, że jest głównym rozgrywającym na scenie politycznej. Ludowcy byli słabi, w sondażach praktycznie przestawali się liczyć, a żadna z głównych partii nie miała szans na samodzielną większość. Wszystko więc miało zależeć od SLD, a inni, ci więksi, mieli płacić. Może nawet posadą premiera dla Grzegorza Napieralskiego, a na pewno teką wicepremiera.

Polityka 34.2011 (2821) z dnia 16.08.2011; Polityka; s. 19
Oryginalny tytuł tekstu: "Przystawki i odstawki"
Reklama