Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Drugie śniadanie

Kto bardziej lewicowy: Miller czy Palikot?

Dwaj liberałowie, Leszek Miller, który serce ma po lewej stronie, oraz Janusz Palikot, którego serce zwykło się przemieszczać, bo kiedyś całkiem mocno biło po prawej, zaczęli ustalanie, kto jest prawdziwą lewicą.

Miller, którego liberalnym znakiem firmowym jest 19-proc. podatek dla przedsiębiorców, za co wyjątkowo cenią go środowiska biznesowe, zdaje się być na starcie w gorszej pozycji niż Palikot. Mimo że głównym postulatem gospodarczym Palikota w kampanii wyborczej był podatek liniowy trzy razy 18, którego żaden lewicowiec nie zaakceptuje. Miller niesie jednak na plecach ciężar minionych lat. Palikot ma walor nowości, inny język, rozwichrzoną i ciekawą osobowość i jest tak interesujący, że prawie nietaktem jest przypominanie mu zupełnie poważnych flirtów ze środowiskami raczej twardo konserwatywnymi.

Na razie pierwszy pojedynek o ustalanie lewicowości wygrał Miller. Sukces to może niewielki, bo dotyczy kilku rzędów krzeseł na sejmowej sali, ale jednak tradycyjnie lewicowe miejsca na sali obrad zajmie SLD, a Palikot musi się przesunąć trochę w stronę ludowców, czyli jakby bliżej centrum. Miller uzyskał też inne obietnice – m.in. stanowisko wicemarszałka dla swojego najmniejszego w Sejmie klubu, co jeszcze niedawno nie było pewne, bo układ w prezydium staje się dla Platformy kłopotliwy, nie ma ona prostej większości.

Zapewne Miller uzyskał także przychylność Platformy, a przynajmniej jej szefa, dla poważnego potraktowania niektórych inicjatyw, choćby w sprawie związków partnerskich. To wynik śniadania z Donaldem Tuskiem, na które szef klubu parlamentarnego Sojuszu został natychmiast po wyborze, wręcz demonstracyjnie, zaproszony. „Polityka śniadaniowa” staje się coraz ciekawsza, Grzegorz Schetyna na śniadaniu u prezydenta stracił, Miller być może zyskał, a może zyskał przede wszystkim premier Tusk?

Nie bardzo wiadomo, czy na wyborze Millera Sojusz zyska czy straci (wyborze na szefa klubu, bo łatwo się zapomina, że szefem partii jest nadal Grzegorz Napieralski i partyjne układanki dopiero się rozpoczynają, a kandydatów do przejęcia „masy upadłościowej”, jak dość często mówi się o SLD, oficjalnie nie ma).

Polityka 44.2011 (2831) z dnia 26.10.2011; Komentarze; s. 7
Oryginalny tytuł tekstu: "Drugie śniadanie"
Reklama