Są oni reliktem powojennej Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich, która rozszerzając swe działania o zbrodnie komunistyczne włączona została do IPN.
Upływ czasu powoduje, że pion prokuratorski IPN ma coraz mniej roboty, a to może oznaczać, że wyspecjalizowanym w śledztwach historycznych zagrozi powrót do zwykłych prokuratur. Muszą więc uzasadnić racje swego istnienia, a czynią to m.in. tworząc fakty medialne. Ekshumacja prochów gen. Sikorskiego, śledztwo w sprawie zamachów na Jana Pawła II (bardzo kosztowne, bo np. zeznania Ali Agcy muszą być tłumaczone na polski przez tłumaczy przysięgłych), a ostatnio wznowienie śledztwa dotyczącego istnienia i działalności obozu w Auschwitz-Birkenau (według przewidywań samego IPN postępowanie zakończy się umorzeniem, niemniej wcześniej przesłuchani będą wszyscy żyjący jeszcze byli więźniowie obozu).
Otóż tym powinni zajmować się zatrudnieni w IPN i innych instytucjach historycy. Są do tego o wiele lepiej przygotowani niż prokuratorzy IPN, których należy przenieść w stan spoczynku, na czym państwo i tak zaoszczędzi.