Dla wielu pasażerów listopadowego lotu przez Atlantyk stres i ocalenie były zbyt dramatycznym przeżyciem, by nie doszukiwali się w nim symbolicznego, czasem metafizycznego znaczenia. Mają prawo. Ale znakomitego pilota Tadeusza Wronę, który stał się medialnym bohaterem, wyraźnie peszy doszukiwanie się w całej operacji cudu albo rzekomego nadprzyrodzonego talentu, właściwego polskim pilotom. Najbliżej ziemi krążą pewnie myśli kierownictwa LOT, firmy, która od lat ląduje z dużym trudem.
Pasażerowie: blisko ziemi
Mariusz Mikuciński pierwszy raz widział Amerykę. Nie widzieli się z kumplami 10 lat, chciał zobaczyć, jak tam żyją. Bez przesady, ciut lepiej niż on – instruktor nauki jazdy z Mławy.
Pamięta: budzi go komunikat. „Szanowni Państwo, informujemy, że... w trybie awaryjnym”. Pyta stewardesę: Konkretnie czego awaria? Czuje, jak ona skanuje go wzrokiem. Awaria podwozia. Wyobraźnia instruktorska idzie w kierunku: jak tego kolosa technicznie posadzić? I że to może być oblany egzamin.
Dwie panie po lewej są siostrami. Lecą pożegnać umierającą matkę. Równo 1 listopada 25 lat temu wylatywały z kraju. Daty, układające się w racjonalny ciąg, potęgują stres. On uspokaja panie, że dobrze wyszkolony kierowca potrafi wyprowadzić auto z najgorszego poślizgu. Też układa mu się mozaika skojarzeń. Jest 1 listopada (miesiąc – 11, rok – 2011). Może tato (umarł na tętniaka mózgu) wzywa do siebie? Najbardziej żal tego, co już się nie wydarzy. 30 lat, nawet jeszcze nie ma dzieci. Skulony przez 30 sekund czeka na koniec egzaminu.
Magda Steczkowska – piosenkarka, prowadzi blog „Kocham cię życie” – wracała z pokazów Wella International Trend Vision Award.