Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Służby po służbie

Służby specjalne po służbie. Co robią byli oficerowie?

Szefowie polskich służb specjalnych. Od lewej: Paweł Wojtunik, szef CBA, Maciej Hunia, szef Służby Wywiadu oraz Krzysztof Bondaryk (pierwszy z prawej), szef ABW. Szefowie polskich służb specjalnych. Od lewej: Paweł Wojtunik, szef CBA, Maciej Hunia, szef Służby Wywiadu oraz Krzysztof Bondaryk (pierwszy z prawej), szef ABW. Stefan Maszewski / Reporter
Każdy, kto ogląda szpiegowskie filmy, ma zakodowane: służby specjalne nigdy nie zrywają kontaktu ze swoimi byłymi pracownikami. Dawni oficerowie polskiego wywiadu i kontrwywiadu przekonują, że u nas pod tym względem jest inaczej niż na całym świecie.
„W zależności od politycznego rozdania, oficerowie pełniący funkcje w służbach za rządów prawicy lub lewicy trafiali do największych spółek z udziałem Skarbu Państwa”..Corbis „W zależności od politycznego rozdania, oficerowie pełniący funkcje w służbach za rządów prawicy lub lewicy trafiali do największych spółek z udziałem Skarbu Państwa”..

Kolejne polityczne ekipy co kilka lat wymiatają ze służb setki funkcjonariuszy. Nikogo nie obchodzi, co się z nimi potem dzieje, jak zarabiają na życie. Teoretycznie objęci są ochroną kontrwywiadowczą – by nie podjęli współpracy z obcymi wywiadami, ale w praktyce nawet ta forma zainteresowania służb swoimi byłymi pracownikami nie działa. By upilnować wszystkich „byłych”, trzeba byłoby zatrudnić setki nowych agentów.

– Na świecie im wyższej rangi funkcjonariusz, tym bardziej państwo o niego dba po odejściu z służby, daje mu wyższe stanowiska w korporacjach – żeby nie czuł się poszkodowany, opuszczony. Żeby nie myślał o wiedzy, którą posiada – co z nią zrobić, jak ją sprzedać – mówił nam kilka lat temu Gromosław Czempiński. – U nas zwalnia się ludzi i pilnuje, żeby im było źle. Nam nie wolno pisać wspomnień, niemile widziane jest zaangażowanie w politykę i w biznes. To z czego mamy żyć? – pytał rozżalony.

Nie brzmiało to przekonująco – niektórzy trafiali jednak do polityki (np. były szef kontrwywiadu UOP Konstanty Miodowicz, poseł PO), a inni do spółek z udziałem Skarbu Państwa. Słynny szpieg Marian Zacharski napisał autobiograficzną książkę, więc okazuje się, że wspominać też jednak wolno. Sam Czempiński miał już wówczas za sobą pierwsze doświadczenia biznesowe, pracował jako doradca w Deloitte&Touche. Przyjął nas w biurze tej firmy, jak zawsze ubrany w najwyższej klasy garnitur, z wartym fortunę zegarkiem na ręku. Tłumaczył: – Nie mam powodów do narzekania, bo mi się poszczęściło. Ale nie zajmuję się tym, czym powinienem, co robiłem przez całe życie. Uważam się za jednego z najlepszych fachowców w służbach, może najlepszego. Jak odchodziłem, nikt nie zapytał: co będziesz robił?

Polityka 50.2011 (2837) z dnia 07.12.2011; Polityka; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Służby po służbie"
Reklama