Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Hierarchia hierarchów

Ranking biskupów według "Polityki"

Ks. Sowa o młodych biskupach pomocniczych: Otwarci na zmiany i przemiany. Nie boją się polityki, ale nie trzymają z nikim, jeśli już, to są delikatnie platformerscy, ale bez zachwytu. Ks. Sowa o młodych biskupach pomocniczych: Otwarci na zmiany i przemiany. Nie boją się polityki, ale nie trzymają z nikim, jeśli już, to są delikatnie platformerscy, ale bez zachwytu. Piotr Tumidajski / Forum
Kościoła nie można redukować do biskupów. Ale wciąż są oni jego kręgosłupem. W 2011 r. Watykan powołał dziewięciu polskich biskupów. W tym roku można się spodziewać sześciu nowych nominacji. Kto w Episkopacie gra dziś pierwsze skrzypce?
Pod względem wpływu czołówkę episkopatu tworzą abp Józef Michalik, kard. Stanisław Dziwisz z Krakowa i abp Leszek Sławoj Głódź z Gdańska.Polityka Pod względem wpływu czołówkę episkopatu tworzą abp Józef Michalik, kard. Stanisław Dziwisz z Krakowa i abp Leszek Sławoj Głódź z Gdańska.
Episkopat rzymskokatolicki w Polsce liczy obecnie 135 biskupów (w tym dwóch unickich).Adam Chelstowski/Forum Episkopat rzymskokatolicki w Polsce liczy obecnie 135 biskupów (w tym dwóch unickich).

Episkopat rzymskokatolicki w Polsce liczy obecnie 135 biskupów (w tym dwóch unickich). Kierują 41 diecezjami oraz dwoma diecezjami greckokatolickimi (unickimi) i dwoma ordynariatami: wojskowym i dla katolików obrządku ormiańskiego oraz bizantyjskiego. W 2009 r. statystyczny biskup miał 65 lat, doktorat z teologii i pochodzenie chłopskie. Z wypowiedziami hierarchów liczą się wierni, media, politycy. Pokazały to dwa ostatnie burzliwe lata: katastrofy smoleńskiej i wyborów. W Polsce biskupi wciąż mają znaczenie nie tylko kościelne. Współtworzą atmosferę społeczną, w jakiej żyjemy. Raz na dobre, raz na złe.

Kto tu rządzi?

– Rozdającym karty pozostaje abp Józef Michalik – uważa publicysta Jarosław Makowski – nie tylko dlatego, że jest szefem episkopatu. Jest też liderem środowisk konserwatywnych. Co więcej, nauczył się od ojca Tadeusza Rydzyka, jak korzystać z mediów, oczywiście przede wszystkim katolickich, a wie, że media głównego nurtu i tak nagłośnią jego wypowiedzi. Opinię Makowskiego potwierdza zainteresowanie mediów świeckich wywiadem rzeką z Michalikiem opublikowanym w ubiegłym roku w postaci książkowej (POLITYKA 50/11).

Kiedy na wokandę za sprawą prawicy wróciła kwestia kary śmierci, Michalik występował nawet w mediach liberalnych, nie odcinając się jednoznacznie od postulatu stosowania tej kary. Ale rzecznik Konferencji Episkopatu Polski (KEP) ks. dr Józef Kloch uciął dyskusje na ten temat. W komunikacie z 1 grudnia 2011 r: pisze, że „biskupi nauczają jasno – karę śmierci należy eliminować, a nie ją przywracać”. Przypomniał, że kropkę nad i postawił niedawno Benedykt XVI, wzywając w Rzymie do eliminacji tej kary.

Czołową pozycję abp. Michalika potwierdza ks. Kazimierz Sowa, szef Religia.tv: – Mimo porażki swojej wizji politycznej – a nazywam ją „katolickim państwem narodu polskiego” – zachował duży wpływ na tę część biskupów i ludu polskiego, która ceni sobie przede wszystkim spokój, brak zmian. Tradycyjny, ale wyrazisty, a przy tym krytyczny na wewnętrzny użytek kościelny. Porażka wyborcza PiS nie była jego problemem, bo jego politycznym faworytem jest od dawna Marek Jurek. I ani nie podcięła mu skrzydeł, ani go w episkopacie nie osłabiła.

Abp. Michalik zaprzecza energicznie, że istnieje coś takiego jak „Kościół toruński” (propisowski) albo „łagiewnicki” (proplatformiany). To wymysły publicystów szukających dziury w całym, czyli podziałów w episkopacie. Jednak Jacek Moskwa, wytrawny dziennikarz i watykanista, zauważa w episkopacie dwa skrzydła: pragmatyczne i fundamentalistyczne. Do tego drugiego zalicza właśnie Michalika. Symbolem pierwszego jest kardynał Stanisław Dziwisz. Przez fundamentalistów Moskwa rozumie tych, którzy „marzą po staremu, by katolik głosował na katolika, choć wyznaniowa partia polityczna nie może już u nas liczyć na sukces, podobnie jak forsowanie stopu wartości religijnych z narodowymi”.

Kim są pragmatycy?

To ci, którzy gotowi są współpracować z partią rządzącą, byle nie agresywnie antyklerykalną i niedążącą do uszczuplenia realnego lub symbolicznego stanu posiadania (w tym akurat są podobni do fundamentalistów). – Sęk w tym – zauważa Moskwa – że klimat wojny kultur sprzyja raczej skrzydłu fundamentalistów. Niuansować wypowiedzi na temat krzyża sejmowego czy Nergala diabelskiego – na to może sobie pozwolić ks. Adam Boniecki, ale nie oni.

Na marginesie sprawy Bonieckiego Moskwa przywołuje pogłoskę, że zakaz nałożony na redaktora seniora „Tygodnika Powszechnego” jest rodzajem parasola ochronnego dla uniknięcia gorszych sankcji. Innymi słowy, aby księdza chronić, trzeba mu było zamknąć usta. Ta plotka, jeśli prawdziwa, dobrze ilustruje klimat panujący w kościelnych elitach. Moskwa dopowiada: – Pragmatycy nabrali wody w usta i nie reagują na prowokacje. Muszą się liczyć z opinią dominującą wśród kleru i w mediach katolickich, które w ostatnich utarczkach bardzo się zradykalizowały.

Pod względem wpływu czołówkę episkopatu tworzą Michalik, kard. Stanisław Dziwisz z Krakowa i abp Leszek Sławoj Głódź z Gdańska. Dwaj z nich sprzyjają politycznej prawicy i nurtowi radiomaryjnemu. Wszyscy trzej należą do „egzekutywy” KEP, czyli Rady Stałej. Z tytułu pełnionych funkcji wchodzą do niej: abp Michalik jako szef KEP, abp Stanisław Gądecki jako jego zastępca, prymas Polski abp Józef Kowalczyk, kardynałowie Stanisław Dziwisz i Kazimierz Nycz oraz bp Wojciech Polak, sekretarz generalny. Z wyboru zaś: arcybiskupi Antoni Dzięga, Sławoj Leszek Głódź, Marian Gołębiewski i biskupi Edward Dajczak, Kazimierz Ryczan, Andrzej Suski, Marek Jędraszewski. Rada kieruje na co dzień pracami KEP. Decyzje podejmuje większością głosów. Ale jej skład nie całkiem pokrywa się z kościelną rzeczywistością. Nie wszyscy wymienieni mają tę samą wagę.

Zwłaszcza pozycja lidera to rzecz zniuansowana. Można nim być na jednym polu, a nie być na innym. – Kardynała Dziwisza ludzie kochają jako kustosza pamięci o Janie Pawle II – twierdzi ks. Sowa – ale nie widzą w nim lidera i przewodnika w trudnych czasach. Z kolei dla abp. Głódzia, kiedyś uosobienia wpływów i siły Kościoła, Gdańsk okazał się zesłaniem. Zaszkodziło mu angażowanie się po stronie PiS i czasami wręcz otwarta niechęć do PO, a to politycy PO rządzą Polską, natomiast Głódź tylko małą, choć symboliczną diecezją.

Dominika Kozłowska, redaktor naczelna krakowskiego katolickiego miesięcznika „Znak”, uważa, że można zastanawiać się, kto ma jaką pozycję, ale „trudno wskazać kogoś, kto byłby niekwestionowanym autorytetem dla wszystkich katolików, i tych konserwatywnych, i liberalnych czy liberalno-lewicowych”. Bo jeśli Mariusz Kamiński z PiS, były szef CBA, oświadcza, że kard. Nycz myli się w kwestii kary śmierci, to przecież oznacza, że hierarcha nie jest dla niego kościelnym autorytetem.

Kto jest w pierwszej lidze?

Zdaniem Makowskiego, kardynał Nycz to rzeczywiście kościelna pierwsza liga. Tylko że wciąż „nie umie on lub nie wie, jak użyć swej dużej siły i władzy w Kościele”. Według Jacka Moskwy, Nycz „wydaje się ciągle onieśmielony problemami, jakie zastał w archidiecezji warszawskiej”. To aluzja do faktu, że Nycz przez 16 lat pracował w Krakowie, a przecież w Polsce zawsze istniały dwa Kościoły: warszawski i krakowski, o różnych historiach i doświadczeniach. Na dodatek „w cieniu Nycza aż pali się do prawdziwego startu bp Piotr Jarecki, który mógłby być ważnym ogniwem w kościelnej koalicji pragmatyków”. Jarecki, doktor nauk społecznych, wspiera świecką Akcję Katolicką i udziela się m.in. w brukselskiej Komisji Konferencji Biskupów Wspólnoty Europejskiej.

– Kardynał Nycz może jest za mało odważny w wyrażaniu własnego stanowiska – przyznaje ks. Sowa – ale zarazem jest do przyjęcia dla rządzących polityków, bo nie jest przeciwko PO. Lubią go media, bo ich nie unika i nie mówi kościelną nowomową. A boją się go niechętni mu biskupi, gdyż z racji godności kardynała jest ponad nimi. Ma ponadto wpływ na nominacje biskupie, bo nuncjusz szanuje jego opinię i wyważone poglądy.

Najgłośniejszą nominacją 2011 r. było mianowanie przez papieża abp. Stanisława Budzika metropolitą lubelskim. Budzik nastąpił po zmarłym nagle w Rzymie 10 lutego 2011 r. abp. Józefie Życińskim. Życiński był postacią wybitną, intelektualistą europejskiego formatu, dystansującym się od skrzydła fundamentalistów. Niewielu takich ma dziś episkopat. Dlatego w napięciu czekano, kto będzie jego następcą. W uroczystości święceń biskupich Budzika w 2004 r. brali udział ówczesny biskup tarnowski Wiktor Skworc (dziś metropolita katowicki, druga znacząca nominacja 2011 r.), sam abp Życiński i ówczesny nuncjusz abp. Józef Kowalczyk, słowem pragmatycy. Nowy metropolita lubelski ma duże doświadczenie w aparacie kościelnym. To były sekretarz generalny KEP, członek komisji konkordatowej i grupy do dialogu z prawosławiem.

Wybór Budzika może być sygnałem, jakich liderów Kościoła w Polsce preferuje Watykan. Jacek Moskwa uważa Budzika za „człowieka przyszłości”, „jednak brak mu polemicznego temperamentu i rangi intelektualnej poprzednika, ale to może lepiej rokuje jego dalszej karierze kościelnej”. Sceptycznie na Budzika patrzy natomiast Jarosław Makowski: – Swoją karierę zbudował na plecach Michalika, myśli podobnie jak on i w tym sensie jest emanacją większości episkopatu. Może grać pierwsze skrzypce w dyskusji z rządem o reformie emerytalnej księży. Jest subtelniejszy i bardziej inteligentny od abp. Głódzia, co nie znaczy, że bardziej miękki. Ale Kościół po skandalu z Komisją Majątkową nie może sobie pozwolić na arogancję, więc do rozmów o „kasie” pośle Budzika, co będzie z perspektywy kościelnej dobrym ruchem.

Kandydatury na urzędy kościelne przechodzą przez nuncjusza papieskiego. Benedykt XVI mianował nim abp. Celestina Migliore, dyplomatę z wielkim stażem. Migliore przewodniczył w Lublinie uroczystościom pogrzebowym abp. Życińskiego.

Mało kto zdaje sobie sprawę, jak kluczowa jest rola nuncjusza, choć formalnie pozostaje on poza polskim episkopatem. To on przygotowuje dla Stolicy Apostolskiej propozycje personalne. Zapewnia, że w konsultacji z gronem 60–70 osób z diecezji, gdzie jest wakat. Nuncjusz dobiera w końcu kandydata najbardziej pasującego do potrzeb opisanych w toku konsultacji.

Dominika Kozłowska: – W ciągu kilku najbliższych lat 31 biskupów diecezjalnych (na 44) osiągnie wiek emerytalny, dlatego ważna jest polityka personalna nuncjusza Migliorego. Tu właśnie – a nie w Tusku czy Palikocie – widziałabym jakąś szansę na zmianę układu sił w polskim Kościele.

Ks. Sowa uzupełnia: – Migliore już pokazał, że jest niezależny od lokalnych wpływów i układów (nowi ordynariusze są często wybierani w kontrze do sugestii płynących z diecezji). I że stawia na duszpasterzy w roli biskupów pomocniczych. Nie angażuje się w kwestie polityczne, lecz pilnie obserwuje, co się dzieje w polskim Kościele.

A dzieje się dużo. Wydaje się, że słabnie pozycja mniej znaczących biskupów „radiomaryjnych”. Ale to nie znaczy, że słabnie pozycja ich idola. – Gdyby pan wyszedł na ulicę i poprosił przygodnie spotkanego przechodnia, aby wskazał najważniejszą osobę w polskim Kościele, to prawdopodobnie wskazałby ojca Rydzyka – przewiduje Dominika Kozłowska. Utrzymywanie się wpływów Rydzyka w Kościele może być zarazem skutkiem i przyczyną słabnięcia autorytetu kościelnej hierarchii. Szefowa „Znaku” przypomina, że mamy teraz w Polsce aż sześciu kardynałów: Dziwisza, Nycza, Glempa, Macharskiego, Gulbinowicza, Nagya. Nie będą odnowicielami, lecz mają zdolność do dialogu z prawym i lewym skrzydłem w Kościele.

Kto może być odnowicielem?

Ks. Sowa patrzy na młodych, ambitnych i wykształconych biskupów pomocniczych, takich jak Grzegorz Ryś, Krzysztof Zadarko, sekretarz KEP Wojciech Polak. – Otwarci na zmiany i przemiany. Nie boją się polityki, ale nie trzymają z nikim, jeśli już, to są delikatnie platformerscy, ale bez zachwytu. Z nich będą się za kilka lat wywodzić ordynariusze.

Dla niektórych obserwatorów episkopatu rozwojowi są abp. Skworc, biskupi Andrzej Czaja (krytyk braku samokrytycyzmu w Kościele), Józef Guzdek (biskup polowy WP od 2010 r.) i Edward Dajczak, pomysłodawca ewangelizacyjnego Przystanku Jezus dla młodzieży.

Mniej optymistycznie patrzy Jacek Moskwa: – Zdumiewa mnie akces do fundamentalistów abp. Hosera, którego znam dobrze z Rzymu i Paryża.

Ale równie ważne jak personalia są dla przyszłości idee i wynikające z nich działania. Kozłowska nalega zwłaszcza na dobry program duszpasterski i głęboką reformę uczelni oraz seminariów katolickich: – Bez niej będziemy nadal skazani na duszną atmosferę Kościoła, w którym od dawna nikt nie otwierał okna.

Na szczęście okna Kościoła otwierają czasem zwykli księża. Tacy jak Wojciech Lemański, kustosz pamięci o polskich Żydach, odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Poruszony niedawnymi wypowiedziami niektórych hierarchów napisał w grudniu 2011 r. list „Kogo oni słuchają?”. Wspomina w nim, jak Polak kard. Kazimierz Świątek, przywódca Kościoła katolickiego na Białorusi, opowiadał swym księżom po powrocie z Polski o spotkaniu z biskupami polskimi w Warszawie. Żalili się oni na ataki na Kościół. Wtedy kardynał zapytał ich, czy swymi słowami i sposobem bycia nie prowokują tych krytycznych postaw. „Nie chcieli mnie słuchać – powiedział św. pamięci kard. Świątek – moje słowa przyjęli z politowaniem i ironią”. No właśnie.

Polityka 05.2012 (2844) z dnia 01.02.2012; Kraj; s. 27
Oryginalny tytuł tekstu: "Hierarchia hierarchów"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną