Zaufana prezesa Pawlaka Ewa Kierzkowska, w ubiegłej kadencji wicemarszałek Sejmu (obecnie poza parlamentem), rozesłała do członków partii dramatyczny list. Apeluje w nim o finansowe wsparcie partyjnej kasy. Do tej pory system tzw. dobrowolnych dotacji obejmował najwyższych urzędników państwowych rekomendowanych przez PSL (w ich przypadku wysokość wsparcia mogła sięgać nawet 20 tys. zł rocznie) oraz posłów dobrowolnie opodatkowanych nieco niżej. W ciężkich chwilach partia zwraca się jednak także do szarych członków. Gdyby każdy ze 110 tys. ludowców wyłuskał choćby 200 zł, a nawet połowę tej sumy, standing finansowy PSL zostałby uratowany.
Masy członkowskie ludowców też liczyć umieją, więc pozytywnego odzewu z pewnością można się spodziewać. Dzięki temu, że partia jest w koalicji rządzącej, mogła obsadzić w całym kraju sporo stanowisk. Głównie w agencjach rolnych – Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa, Agencji Rynku Rolnego, Agencji Nieruchomości Rolnych. W spółkach kontrolowanych przez państwo sprawdza się w biznesie także wielu prominentnych członków partii.
W Platformie, wkurzonej demonstrowaną ostatnio coraz bardziej opozycyjnością Pawlaka, powstają już listy takich stanowisk. Na razie znalazło się na nich około 6 tys. osób. Listy mają służyć uświadomieniu koalicjantowi, co może stracić, gdy koalicjantem być przestanie. W PSL nad zimną kalkulacją chwilowo przeważa jednak poczucie krzywdy. Finansowe kłopoty, jakie dotykają ludowców, wydają im się niezasłużone. Wielu skłonnych jest nawet uważać, że to polityczna nagonka.
Na pierwszy rzut oka, w kasie partii, zwłaszcza w tym roku, pieniędzy brakować nie powinno. Z tytułu zwrotu kosztów kampanii wyborczej PSL spodziewa się 4,4 mln zł, do tego dochodzi subwencja z budżetu na działalność, czyli kolejne 6 mln zł (te dwie formy dotacji przewiduje ustawa o finansowaniu partii).