Kontrowersyjne zapisy nowej ustawy o NIK zamierzają zmienić posłowie z sejmowej komisji do spraw kontroli państwowej. Chcą się tym zająć na jednym z majowych posiedzeń, jeszcze zanim przepisy uchwalonej już - ale oczekującej na wejście w życie - nowelizacji ustawy zaczną działać. – Czekamy jeszcze na analizy prawne, które na naszą prośbę przygotowuje Biuro Analiz Sejmowych i Kancelaria Premiera oraz pisemne stanowisko NIK w tej sprawie – mówi przewodniczący komisji Arkadiusz Czartoryski (PiS). To drugie powinno być formalnością, bo NIK przyznaje, że tak szerokie uprawnienia, jakie na dziś daje ustawa, nie są potrzebne jej kontrolerom.
Sprawę wątpliwych konstytucyjnie zapisów w ustawie o NIK nagłośniła „Polityka”. W styczniu napisaliśmy, że mające wejść w życie 2 czerwca przepisy znowelizowanej ustawy o NIK dają jej kontrolerom uprawnienia, których nie posiada żadna służba specjalna w Polsce. Mogliby m.in. zbierać i gromadzić informacje na temat pochodzenia rasowego, preferencji seksualnych, poglądów politycznych, wyznania, DNA, nałogów oraz stanu zdrowia. Co więcej, nowelizacja - przygotowywana pod wodzą ówczesnego posła PO i byłego prezesa NIK Mirosława Sekuły - poszerzyłaby także dostęp do kilkudziesięciu tajemnic chronionych prawem. Choć zmiany skrytykował m.in. Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, posłowie gładko je przegłosowali (za były kluby PO, PSL i SLD).
Po tekście „Polityki”, posłowie z komisji do spraw kontroli państwowej poprosili o wyjaśnienia prezesa Izby Jacka Jezierskiego, który stwierdził, że… tak szerokie uprawnienia nie są NIK potrzebne.