A jednak się dałem nabrać. Skubani tak to obmyślili, żeby wkręcić najbardziej lodowatych sceptyków, najskrajniejszych pesymistów, najzłowróżbniejszych czarnowidzów.
Do przerwy grali, jakby nie byli Polakami. Za to Smudę już pobłogosławiono, ba, gdyby wszystko się powiodło do końca jak trzeba, byłby już po kanonizacji, byłby świętym Smudą Franciszkiem, apostołem bezdyskusyjnego zwycięstwa, patronem piłkarzy trudnych i beznadziejnych, których natchnął do wygranej. Przecież od 30 lat czekamy, żeby Polacy zagrali jak nie-Polacy, dopiero było trzeba Franza, żeby niczym Kolumb postawił jajo w pionie. Pojął, że hymnu łatwiej nauczyć niż futbolowej techniki, i zbudował nam kadrę na chłopcach wychowanych poza siłą rażenia rodzimej myśli szkoleniowej.
Polityka
24.2012
(2862) z dnia 13.06.2012;
Euro 2012;
s. 13
Oryginalny tytuł tekstu: "Wielka Smuda"