Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Trzeba zabić tę piłkę

Mariusz Sieniewicz o piłkarskim naturaliźmie

Mariusz Sieniewicz – prozaik, felietonista, autor powieści „Prababka”, „Czwarte niebo”, „Rebelia”, „Miasto szklanych słoni”, „Spowiedź śpiącej królewny” i zbioru opowiadań „Żydówek nie obsługujemy”. Mariusz Sieniewicz – prozaik, felietonista, autor powieści „Prababka”, „Czwarte niebo”, „Rebelia”, „Miasto szklanych słoni”, „Spowiedź śpiącej królewny” i zbioru opowiadań „Żydówek nie obsługujemy”. Leszek Zych / Polityka
Błagam wszystkich nowo ochrzczonych apostatów, którzy zarzucając na szyję kibicowski szalik, zarzucili szachy, pasjansa i inne refleksyjne sporty – nie idźcie drogą zgubnej fascynacji futbolem.

Połknęliście niebieską pigułkę matrixa, daliście się wciągnąć w intrygę, knutą od pierwszego do ostatniego gwizdka. Wyżelowany włos i photoshopowy ząb Cristiano Ronaldo przesłaniają ponurą prawdę o jednej z najbardziej plebejskich dyscyplin. A prawda jest taka, że pod gwiazdorską maską futbolu kryje się jego naturalistyczna gęba – krwawa i szpetna. Zamiast na Euro, wybierzcie się na pierwszy lepszy mecz w Polsce powiatowej.

W zaprzeszłej karierze futbolisty, w bitewnym ścisku pola karnego, byłem wielokrotnie świadkiem, sprawcą i ofiarą gwałtów, mordów, złamań otwartych, nawet duszenia. Od bramki do bramki niosły się przekleństwa i porykiwania, wapno z wyrysowanych linii gryzło w język, no i co rusz ktoś smarkał. Potwierdza to również obecne Euro: piłkarze smarkają jak mało kto na świecie. Wystrzeliwują zawartość nosa prosto na murawę, po której przeciwnik albo i swój za chwilę przejedzie twarzą.

Jedną z ikon piłkarskiego naturalizmu, Emilem Zolą boiska, jest krwawa persona Terry’ego Butchera. Butcher (co po angielsku znaczy ni mniej, ni więcej tylko „rzeźnik”) doznał poważnego urazu głowy podczas meczu Anglików ze Szwedami w 1989 r. Mimo to kontynuował rzeźnickie dzieło. Po meczu jego koszulka była mokra od krwi, a ja zastanawiałem się, czy bliżej mu do siepacza z „Wojny chocimskiej” Potockiego, czy po prostu – do Hannibala Lectera.

Dzisiaj takich piłkarzy trzyma się z dala od kamer, w najlepszym razie poddaje gruntownej socjalizacji, by wytrzymali 90 minut bez burdy lub młócki. Mój wielki szacunek budzi John Terry, syn Albionu. Ależ się chłopina męczył, ależ pilnował, żeby Mr Hyde nie doszedł w nim do głosu.

Polityka 26.2012 (2864) z dnia 27.06.2012; Euro 2012; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Trzeba zabić tę piłkę"
Reklama