Matka Iwony, która też ma na imię Iwona, a z wyglądu jest taka sama jak Iwona, mówi, że w tej Afryce nie ma wielkiej przesady – może to niemądra myśl, ale pozwala funkcjonować. Dzięki niej Iwona starsza w ogóle wstaje rano, je śniadanie, bierze proszki, elegancko się ubiera i idzie na główną ulicę Sopotu otworzyć swój zakład fryzjerski i solarium pod nazwą Iwona. Tyle razy Iwonka sama jeździła na wakacje, miała 9 lat, gdy pojechała pierwszy raz na kolonie letnie do Legolandu, z każdych kolejnych kolonii wracała zachwycona i zakochana, więc teraz może być w jakiejś Afryce, prawda?
•
Matka Iwony mieszka w pokoju córki. Wśród pluszowych misiów z dzieciństwa, które sama Iwonce kupowała, z widokiem na tablicę korkową ze zdjęciami córki, z fiszkami wiszącymi na ścianie jako pamiątka po dopiero co zdanej dwa lata temu maturze córki, z jej kurzącym się od nieużywania komputerem. Córka chciała być prawniczką, ale jej się odwidziało, że jednak za dużo z tym roboty i szkoda marnować najlepsze lata, parę dni po zaginięciu przyszedł list z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni o przyjęciu Iwonki na studia: stosunki międzynarodowe. Dwie Iwony, matka i córka, zawsze były najlepszymi przyjaciółkami i skakałyby za siebie w piekło, gdyby zaszła potrzeba; matura Iwonki była ich wspólną, wygraną walką.
•
Czasem jednak, mimo uspokajającej myśli o Afryce, matkę Iwony budzi w nocy głos córki, z zakątków domu dochodzi: mamo, szukaj mnie.
•
W czerwcu, miesiąc temu, przychodzą do matki Iwony dwaj policjanci, których, chcąc nie chcąc, musi znać od dwóch lat, bo służbowo szukają Iwonki, i po kurtuazyjnych, a może po prostu niezgrabnych wstępach pytają, czy wybiera się na urlop. Nie, mówi Iwona starsza, nigdzie nie jedzie, musi czekać w domu, bo Iwonka nie ma nowych kluczy do drzwi.