W młodszej o dwa lata Ewie Paweł* podkochiwał się już w liceum. Ona zwróciła na niego uwagę, gdy kończył ekonomię. Parę spotkań u niej i była w ciąży. Wzięli ślub, a pięć miesięcy później urodziła się Marysia. Paweł oszalał na punkcie dziecka. Ale z Ewą się nie układało. W czwartą rocznicę ślubu sąd orzekł rozwód. Ewa twierdziła, że z jego winy – bo związał się z inną. Nie pozwalała mu spotykać się z Marysią. Gdy wystąpił do sądu o ustalenie zasad kontaktów z córką, odpowiedziała wnioskiem do prokuratury: niech śledczy złożą w sądzie pozew o zaprzeczenie ojcostwa Pawła S., bo nie on jest ojcem Marysi. Dołączyła przeprowadzoną przez prywatne laboratorium analizę DNA jego i córki, z której wynikało, że nie łączy ich pokrewieństwo.
Paweł nie wierzył: jego ukochana córeczka nie jest jego? Skąd Ewa wzięła próbkę do zbadania DNA? Sąd orzekł, że nie jest tatą prawie pięcioletniej wówczas Marysi. Ewa nie ujawniła, kto nim jest. Po rozstaniu z Pawłem szybko znów wyszła za mąż, a nowy mąż przysposobił Marysię. Paweł martwi się: co będzie, jeśli biologiczny ojciec dziewczynki, który mógł dotąd nie wiedzieć, że ma dziecko, skojarzy fakty, zrobi potajemnie badania DNA i upomni się o nią? Czy malutka to wytrzyma?
truDNA ochrona
Ochrona dobra dziecka jest najważniejszą zasadą polskiego prawa rodzinnego. To dlatego czas, w którym rodzice mogą wystąpić do sądu z pozwem o zaprzeczenie ojcostwa, jest ograniczony. Matka ma na to pół roku od urodzenia dziecka, jej mąż – pół roku od dnia, w którym dowiedział się o narodzinach. Jeśli to, że dziecko jest z nieprawego łoża wyjdzie na jaw po upływie tych terminów, rodzice mogą zwrócić się do prokuratury, by ona złożyła pozew. Śledczy powinni jednak odmówić wniesienia sprawy (a jeżeli zostanie wniesiona, sąd powinien ją odrzucić), jeśli godzi ona w dobro dziecka.