Kraj

Oślepiające światło prawdy

Dokąd zmierza Ksiądz Longchamps de Berier?

Spokój po publicznej wypowiedzi ks. prof. Franciszka Longchamps de Bérier o bruździe dotykowej u dzieci urodzonych metodą in vitro trwał dokładnie 9 dni. Spokój po publicznej wypowiedzi ks. prof. Franciszka Longchamps de Bérier o bruździe dotykowej u dzieci urodzonych metodą in vitro trwał dokładnie 9 dni. Radek Pasterski/Fotorzepa / Forum
Dwa magisteria, w tym waszyngtońskie, doktorat i habilitacja z nagrodami, pięć języków obcych, łącznie z łaciną. Prymus. Ksiądz profesor Franciszek Longchamps de Bérier otworzył kolejną linię frontu w polskich wojnach ideologicznych. Batalia trwa od miesiąca.
Franciszek Longchamps de Bérier ma 44 lata, urodził się we Wrocławiu w rodzinie szlacheckiej z tradycjami prawniczymi od pokoleń, które kontynuuje.Darek Golik/Forum Franciszek Longchamps de Bérier ma 44 lata, urodził się we Wrocławiu w rodzinie szlacheckiej z tradycjami prawniczymi od pokoleń, które kontynuuje.

Ostatnie doniesienia z pola walki pochodzą z 7 marca – Andrzej Dzięga, arcybiskup szczecińsko-kamieński, powiedział KAI, że ks. Longchamps de Bérier jest poważnym człowiekiem i wiedział, co mówi. Metropolita uważa, że głos Kościoła był w sprawie in vitro niezbędny: „Chodzi o Bożą prawdę o świecie i o człowieku, społeczeństwie, rodzinie”.

Ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier ostatnio nie odprawia mszy w kościele św. Jakuba w Warszawie, przy którym mieszka. W telewizji widziany był w lutym, w niezręcznej sytuacji: nie chcąc komentować słów o bruździe dotykowej, biegł przez śnieżne zaspy w kierunku budynków parafialnych, choć dziennikarze wołali, że wcale go nie gonią.

Pierwsze strzały

Zaczęło się 10 lutego, kiedy tygodnik „Uważam Rze” opublikował wywiad z ks. prof. Longchamps de Bérier na temat in vitro. Ksiądz wypowiadał w nim ex cathedra, na przykład: „Antykoncepcja jest grzechem, zapłodnienie in vitro również” albo: „Nie ma moralnie dobrego in vitro”, ale jednocześnie: „Potrzeba nam spokojnej dyskusji, bez propagandy”. Wywiad był długi, lecz o wojnie w mediach zadecydowały dwa zdania: „Są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych” – mówił ks. de Bérier.

Część odpowiedzialności za zamęt, jaki te słowa wywołały, przypisać należy redakcji tygodnika „Uważam Rze”, która przepuściła literówkę: ksiądz nie mówił o „bruździe dotykowej”, lecz o „bruździe dodatkowej”, która rzeczywiście bywa oznaką pewnych wrodzonych chorób, takich jak zespół Downa.

Polityka 11.2013 (2899) z dnia 12.03.2013; kraj; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Oślepiające światło prawdy"
Reklama