Niemal w każdym kraju pojedynki piłkarskie przypominają zmagania z odwiecznym wrogiem. Potężny FC Bayern – 23 mistrzostwa Niemiec w ciągu 50 lat istnienia Bundesligi – i naprzeciwko Borussia, mistrz tylko ośmiokrotny. I takie są proporcje szans, choć sympatie są chyba po stronie dortmundczyków. To odruch solidarności z underdogiem podgryzanym przez przewodnika stada.
Oba kluby to legenda i twardy biznes. Prezydentem Bayernu i przewodniczącym rady nadzorczej jest Uli Hoeness. W radzie klubu zasiada były premier Bawarii – Edmund Stoiber. Natomiast w Borussii Dortmund – obecny kandydat SPD na kanclerza Peer Steinbrück. Zatem geografia polityczna pojedynku na Wembley jest wyraźna. Chadecka Bawaria przeciwko socjaldemokratycznemu Zagłębiu Ruhry.
(…)
W odróżnieniu od Bayernu w historii Borussii jest polski ślad. Klub wyłonił się w listopadzie 1901 r. z katolickiej sodalicji Świętej Trójcy, założonej w protestanckim Dortmundzie dla polskich imigrantów. Jej sekcja młodzieżowa – hutnicy i górnicy – poza uczestnictwem w obrządku kościelnym uprawiała sport. Jednak opiekuna klubu ks. Huberta Dewalda irytowało plebejskie bieganie za piłką na błoniach. Aby odciągnąć chłopaków od knajpy, w której po meczach popijano piwo, zaordynował dodatkowe modły…
Cały artykuł Adama Krzemińskiego w najnowszym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, w wydaniu na iPadzie i w Polityce Cyfrowej.