Na Kongres przyjechali przedstawiciele 90, ze 120 zaproszonych, organizacji. Jak napisano w kongresowym przewodniku łączy je „brak akceptacji dla obecnego porządku i metod sprawowania władzy”. Oprócz SLD są wśród nich: Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Unia Pracy, Polska Partia Socjalistyczna, związki zawodowe (OPZZ, ZNP), Polski Związek Działkowców, Ogólnopolski Związek Bezrobotnych, Samoobrona, Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej i Rada Weteranów Lewicy.
Rangę wydarzenia miała podkreślić obecność byłych prezydentów – Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Wałęsy i Wojciecha Jaruzelskiego. Jednak żaden z nich nie pojawił się na Stadionie Narodowym. Zresztą już samo zaproszenie ich na Kongres podzieliło polityków SLD. – Część kolegów przeczuwała, że prezydenci raczej odmówią i w ten sposób zdeprecjonują nasz Kongres – mówi polityk z kierownictwa SLD. Gen. Jaruzelski swoją absencję tłumaczy złym stanem zdrowia, a Lech Wałęsa zaplanowanym wcześniej wyjazdem do Paryża. Wszyscy trzej prezydenci wysłali do uczestników Kongresu listy, które zostały odczytane zaraz po otwarciu obrad. Listę tych, którzy nie skorzystali z zaproszenia wydłużył jeszcze szef „Solidarności” - Piotr Duda (choć wcześniej nie wykluczał swojej obecności), który w mijającym tygodniu wystąpił na wspólnej konferencji z Jarosławem Kaczyńskim i oficjalnie zacieśnił współpracę z PiS.
Prof. Hartman łącznikiem
Choć oczekiwany do ostatniej chwili, to jednak na Narodowym nie pojawił się Aleksander Kwaśniewski. Zresztą były prezydent, razem z całym środowiskiem Europa Plus, któremu patronuje, robią wszystko, aby umniejszyć znaczenie Kongresu. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej” powiedział, że nie traktuje niedzielnej imprezy jako kongresu lewicy, lecz jako partyjny zjazd SLD. – To nie jest Kongres Polskiej Lewicy, ale Kongres Koncesjonowanej Lewicy. Koncesjonowanej przez SLD – mówi Polityce Marek Siwiec, który nie dostał od Leszka Millera zaproszenia na niedzielne wydarzenie.
Jedynym łącznikiem między Kongresem, a Europą Plus jest prof. Jan Hartman. – Zaangażowałem się w Europę Plus, ale wciąż jestem członkiem 33-osobowej Rady Polityczno-Programowej SLD, powołanej w maju zeszłego roku. Wciąż staram się wiązać zerwane między SLD, a Europą Plus nici i ocieplać ich wzajemne relacje – mówi prof. Hartman, zaproszony do panelu o przyszłości demokracji. Zaplanowano też rozmowy: o nowej polityce społecznej; gospodarce polskiej wobec światowego kryzysu; uspołecznieniu kultury; lewicy XXI wieku, nowoczesnej Polsce oraz o drodze awansu kobiet.
W dyskusjach wzięli też udział członkowie kongresowego Komitetu Honorowego m. in.: prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, Daniel Olbrychski, szef OPZZ Jan Guz, prof. Janusz Czapiński, prof. Andrzej Mencwel, prof. Maria Szyszkowska, a także Szymon Szurmiej aktor i wieloletni przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce.
Impreza SLD
Choć w oficjalnych przekazach politycy SLD przekonują, że to Kongres wszystkich organizacji o lewicowych poglądach, to doskonale dbają o to, by wszyscy wiedzieli, kto go zorganizował. Już w pierwszym zdaniu przewodnika po imprezie czytamy, że „to spotkanie z inicjatywy SLD”. W kongresowym foyer ustawiono też stoisko Sojuszu, na którym można było kupić czapki, koszulki, zegarki i kubki opatrzone napisem „SLD TAK”. Leszek Miller, jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem Kongresu, otworzył towarzyszące spotkaniu wystawy: „Młodzi wykształceni, bezrobotni” oraz specjalną z okazji 100–lecia urodzin Edwarda Gierka.
Miller ma nadzieje, że po niedzielnej imprezie słupki sondażowego poparcia dla Sojuszu pójdą w górę. – Nasza partia wykłada pieniądze na ten Kongres, więc jest gospodarzem tej imprezy i chcemy na tym politycznie skorzystać – mówi jeden z polityków SLD. Chodzi o to, by lewicujące organizacje przełamały nieufność wobec Sojuszu. Wielu SLD wciąż kojarzy się tylko ze skostniałym aparatem partyjnym, który za wszelką cenę chce wrócić do wadzy. Ci, którzy jeszcze zerkają w stronę Europy Plus, mają zobaczyć mocny Sojusz, z którym warto połączyć swoje siły. Po zakończeniu obrad uczestnicy przyjęli swój manifest programowy. - Zwracałem się do wszystkich słowami - "Nie rozchodźmy się każdy w swoją stronę, bo musimy budować jedność" - mówi Krzysztof Gawkowski, Sekretarz Generalny SLD. Gra toczy się bowiem o wysoką stawkę, czyli o wynik w przyszłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego. On przesądzi o układzie sił na lewicy.