Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Ludzie z teczek

Były poseł PO zakłada Stowarzyszenie Poszkodowanych przez IPN

Jan Kuriata (z lewej) - oskarżenia o agenturalność zniszczyły mu polityczną karierę. Jan Kuriata (z lewej) - oskarżenia o agenturalność zniszczyły mu polityczną karierę. Radek Koleśnik / Reporter
Prawie sześć lat w sądach, cztery procesy i jeden mandat poselski, takie z grubsza koszty poniósł Jan Kuriata, były poseł PO, oskarżony przez IPN o współpracę z bezpieką. Uniewinniony, zakłada stowarzyszenie poszkodowanych przez Instytut, by walczyć o zmianę ustawy lustracyjnej.
Eugeniusz Czykwin pierwszy proces o oczyszczenie go z zarzutu współpracy wygrał 20 lat temu.Marcin Onufryjak/Agencja Gazeta Eugeniusz Czykwin pierwszy proces o oczyszczenie go z zarzutu współpracy wygrał 20 lat temu.

Pasek był czerwony i nie zostawiał wątpliwości. „Poseł PO Jan Kuriata w latach 1984–1990 r. był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie Piotr” – wyświetlało się w telewizorach włączonych na program szczecińskiej TVP.

Kuriata pamięta, że był początek grudnia 2007 r. i że właśnie był w Warszawie na posiedzeniu Sejmu. – Któryś ze znajomych zadzwonił i powiedział, że wiadomość o TW Piotr to informacja dnia – wspomina. Pamięta też, że bardziej szarpnęło nim nie to, co mu zarzucono, ale jak. – Jako językoznawca od razu zwróciłem uwagę na tryb oznajmujący. Wiadomość była podana jako fakt, a nie przypuszczenie – mówi. Tryb przypuszczający byłby bardzo na miejscu, bo źródłem newsa nie był wyrok sądu, tylko opublikowane przez IPN informacje o tym, co na jego temat zachowało się w archiwach SB.

Gdy nazajutrz Kuriata wrócił do rodzinnego Koszalina, wpadł w sam środek politycznego tornada. W Warszawie nieznany, u siebie był kimś: opozycjonista z przeszłością w NZS, były wiceprezydent Koszalina i niedawny szef rady miasta, poseł rządzącej partii.

Telefon dzwonił bez przerwy: radio, telewizja, gazety. Wywiady, artykuły, wypowiedzi do kamer i mikrofonów. Czy to prawda? Jak wyglądała współpraca? Dlaczego ją zataił? – dopytywali dziennikarze. – Próbowałem tłumaczyć, że żadnych zobowiązań do współpracy nie podpisywałem, nie donosiłem, ale mimo to do opinii publicznej przebiło się jedno: facet kablował, potem nakłamał w oświadczeniu lustracyjnym, a teraz chce się wybielić – twierdzi Kuriata.

Polityka 34.2013 (2921) z dnia 20.08.2013; kraj; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Ludzie z teczek"
Reklama